Mity greckie są niezniszczalne. Już przedszkolaki mają kolejne wydanie świetnej „Mojej pierwszej mitologii” Katarzyny Marciniak. Jest też „Mitologia dla dorosłych” Stanisława Stabryły. Ale nie tylko my z PRL, lecz także nasi przedwojenni rodzice i dziadkowie chowani byli na Parandowskim, którego „Mitologia” ukazała się niemal sto lat temu – w 1924! Napisał ją 29-latek, który tuż przed pierwszą wojną ukończył lwowskie klasyczne gimnazjum. A po wojnie – filologię klasyczną i archeologię. Parandowski korzystał z „Najpiękniejszych sag klasycznej starożytności” Gustawa Stauba, wydawanych w Niemczech w latach 1838–40 i uładzonych obyczajowo „dla kobiet i dzieci”. Z czasem prowokowało to nie tylko do ukazywania bardziej dokładnie chutliwości greckich bogów, półbogów i herosów, ale i zachęcało do bardziej nowatorskiej interpretacji odwiecznych mitów.
Były u nas także konkurencyjne antyczne heroje. „Mity greckie” Wandy Markowskiej z 1949 r., potem „Mitologia Greków i Rzymian” Zygmunta Kubiaka. Były też tłumaczenia Gravesa czy Kingsleya. Niemniej to Parandowski pozostał naszym klasykiem, także dzięki swemu przekładowi prozą „Odysei” – zrozumiałemu, choć spornemu. To on pobudzał zainteresowanie śródziemnomorskim pejzażem „Przygód Meliklesa Greka” i „Diossosa”, z łatwym przeskokiem do Maratonu i Termopil oraz szkolnych lektur „Grobu Agamemnona” czy wojennego zawołania Ateny w „Nocy listopadowej”. Opowieści o bogach olimpijskich i herosach były dla nas, obok opowieści biblijnych, furtką do europejskiej kultury.
Starożytne mity to – jak w związku ze swą wielką opowieścią „Józef i jego bracia” powiedział Tomasz Mann – wciąż żywe fikcje, które wcielają się w naszą codzienność.