Czarna Żaba w globalnym zderzeniu
Anarchiści z warszawskiego squatu
W symbiozie z nimi żyją Agata i Wiesiek, których kapitalistyczna rzeczywistość odrzuciła. Agata jest jak biała kartka, na której los wypisuje co chce. Nie pamięta rodziców. Zmarli, kiedy miała dwa lata; chyba od wódki. Z domu dziecka nie ma ani dobrych, ani złych wspomnień. Tyle tylko, że dali kawalerkę na Żoliborzu. Nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Poznała Adama, wyszła za mąż, urodziła córkę. Potem poznała Mirka, zamieszkali razem, znowu urodziła córkę. Z więzienia wyszedł brat Mirka, Wiesiek, wprowadził się do nich, coś zaiskrzyło. Uciekli razem do kawalerki na Żoliborzu, ale wkrótce eksmitowano ich za niezapłacone rachunki. Agata przegrała obie sprawy o opiekę nad córkami, pracę rzuciła sama, bo było jej już wszystko jedno.
Zderzenie z życiem
Spakowali trochę rzeczy do torby i poszli na przystanek autobusowy, ale nie wiedzieli, dokąd jechać. Krążyli po działkach, sypiali w altanach. Był październik, robiło się naprawdę zimno. Wiesiek, który żyje z tego, co znajdzie, naprawi i sprzeda, szukając kabli trafił na ul. Wincentego na starą piekarnię, która nadawała się na dom. Położyli drzwi na cegłach – to był ich pierwszy mebel, łóżko. Teraz mają już telewizor, radiomagnetofon, wideo i konsolę do gier – wszystko to Wiesiek znalazł na śmietnikach. – Najlepsze rzeczy wyrzucają ludzie na Ursynowie – mówi dłubiąc śrubokrętem w zepsutym radiu. Umie naprawić niemal wszystko. Za napad na jubilera dostał 12 lat, a że siedział w jednej celi z elektrotechnikiem, zdążył się wiele nauczyć.
Zderzenie z utopią
Którejś nocy w styczniu obudziła go Agata, bo usłyszała, że ktoś chodzi po domu.
– Tak z początku to oni mi się wcale nie podobali. Ja konserwatywny jestem, a tu jeden łysy, drugi z dreadami, kolczyki w nosie, w brwiach – wspomina Wiesiek.