Mnie świąteczny kicz nie przeszkadza – twierdzi Barbara Dereń-Marzec, uznana stylistka, dekoratorka wnętrz. Pani Barbary nic związanego ze świętami nie zdziwi, od kiedy – kilka lat temu – zobaczyła na wsi, położonej na skraju lasu, na wigilijnym stole odświeżacz powietrza Brise o zapachu leśnym. – Jedyne, czego nie lubię w sklepach, to natrętna smętna muzyka i stresowo mrugające światełka.
Niestety, instalacja specyficznego dynamicznego oświetlenia to obecnie zasadnicze przedświąteczne przedsięwzięcie, zarówno w miejscach publicznych jak i w domach. Można nawet powiedzieć, że od kilku lat Polska świąteczna bardzo się jarzy i mruga i tym właśnie różni się od nieświątecznej.
Gdyby nie Dzień Zmarłych, supermarkety prawdopodobnie zaczęłyby mrugać bożonarodzeniowo już w październiku. A tak dopiero w święto 11 listopada, gdy trzeba sklepy pozamykać, można je spokojnie wystroić. Porozwieszano więc kilometry świerkowych girland z lampami (a także łańcuchami, koralami i perełkami, bombkami i aniołami). Podczepiono wianki, kule i stroiki świetlne. Porozstawiano też plastikowe choinki kanadyjskie, kryształowe i skandynawskie sztucznie ośnieżone. Sztuczne drzewa wewnątrz marketów i prawdziwe na zewnątrz przystrojono wężami świetlnymi. Z tysiącami żarówek, które mrugają, pulsują, falują.
Dla domu
Wszystkie te czynności żarówki mogą wykonywać też w domowych warunkach. Lampki sprzedaje się obecnie w łańcuchach po 50, 100 i 150 żarówek „z możliwością przedłużenia do 100 metrów”. Wtedy pulsujące światło można przeciągnąć z tarasu do płotu, a nad wejściem umieścić mrugający napis: „Wesołych świąt” lub „Dosiego roku”.
Lampki choinkowe występują w wersji standardowej (komplet 100 sztuk – 7,90 zł), ale i w kształcie kulek perłowych (20 szt.