Śniegu było tyle, że po prostu się nie mieścił i z konieczności leżał, jak popadło, czyli jeden na drugim. Przydrożne drzewa, które zwykle stoją cierpliwie, tego dnia położyły się na szosie. A ponieważ wiadomo, że ktoś musi stać, aby leżeć mógł ktoś, więc stanęły samochody. W kierunku Warszawy koło za kołem, ale jeszcze jakoś… natomiast w kierunku Rzeszowa stało towarzystwo w korku długości Helu. Przypominam, że na Helu znajduje się letnia rezydencja prezydenta. Z tego powodu wszystkim stojącym w korku zrobiło się raźniej. Kierowcy, pozbawieni możliwości kierowania, mieli prawdziwy optymizm na twarzach, zwłaszcza ci z piaskarek i pługów śnieżnych. To były te pługi, które nie odsunęły w porę zwałów śniegu i stały teraz unieruchomione w korku, który powstał dlatego, że na drodze leżały zwały śniegu. Wydaje mi się to dowcipne, a przy tym bardzo demokratyczne. Ale w końcu trzeba też przyznać, iż demokracja w swym okrucieństwie bywa dowcipna. Szczególnie gdy uchwala obcięcie budżetu na edukację i kasuje stypendia dla najzdolniejszych.
Przejdę z nizin na wyżyny i przypomnę europosła z PiS Jacka Kurskiego, który krótko zdiagnozował sytuację: ta pogoda to wina rządu Donalda Tuska. A już szczególnie tzw. cofka wody w Elblągu. Kurski wyjechał do Brukseli i już nie nadąża, a tu trzeba słuchać profesora Legutki, że „Tusk doszedł do władzy dzięki intensywnej polityce nienawiści, którą prowadził przeciw PiS przez dwa lata (...). Nie było w Polsce pokomunistycznej większego inspiratora nienawiści niż Tusk. Nawet Leszek Miller przy nim to pętak”. Bardzo miła wiązaneczka kwiatów na dwulecie rządu Tuska i ważne, że podana bez cienia nienawiści.