Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nie będę płakał po tej dymisji

Minister środowiska odchodzi z rządu

Zacznę od szczerego wyznania: nie będę płakał po ministrze środowiska Macieju Nowickim. Gdy obejmował urząd miałem nadzieję, że będzie bardziej kompetentny.

Stanowisko przejął po poprzedniku z PiS, prof. Janie Szyszko. Złym ministrze i to nie tylko ze względu na kontrowersyjne dotacje do odwiertów geotermalnych ojca Rydzyka. Miałem nadzieję, że następca okaże się znacznie lepszy. Niestety, głos zabrany przez nowego szefa resortu środowiska w bardzo ciekawej debacie na temat genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO), zorganizowanej w 2008 r. przez „Gazetę Wyborczą”, nie wróżył nic dobrego.

Otwierał ją właśnie artykuł ministra Nowickiego. Niech za recenzję tego tekstu posłuży tytuł polemiki napisanej przez wybitnego polskiego genetyka, byłego rektora Uniwersytetu Warszawskiego prof. Piotra Węgleńskiego: „Ależ uparty ten gen głupoty”. Rzeczywiście, tekst ministra ochrony środowiska był głupi i zawierał poważne błędy merytoryczne.

Żeby jednak wyrobić sobie pełną opinię o nowym ministrze, poprosiłem o spotkanie face to face. Jego rezultatem był wywiad opublikowany w „Polityce”. Pamiętam do dziś uczucie, z jakim wychodziłem z tej rozmowy – byłem mocno przygnębiony. Nie była to bowiem dyskusja z osobą, która jest gotowa podjąć racjonalne działania dla pogodzenia ochrony środowiska i interesów gospodarczych kraju. Pan minister wypowiadał się jak nawiedzony ekolog, który nie przywiązuje specjalnej wagi ani do faktów ani do naukowych danych. Co więcej, gdy fakty nie zgadzały się z jego poglądami, tym było gorzej dla nich.

Gdy w jednym z pytań poruszyłem kwestię problemów energetycznych naszego kraju, Maciej Nowicki stwierdził, że rozwiążą je technologie, które jeszcze przez długi czas będą w fazie badań i testów – możemy na nie liczyć za 20 a może dopiero 30 lat… Natomiast na samo wspomnienie energetyki jądrowej dostawał gęsiej skórki.

Reklama