Było w tym trochę szyderstwa i smużka lekceważenia. Teraz powiedzonko wyszło z użycia i przypuszczam, że gdyby padło w jakimś teleturnieju, to najwięksi kozacy by padli. Nawet ci, którzy wiedzą, co to była obsadka. Mowa-trawa dawno wyschła i teraz to już jest siano, a sianko – szczególnie podczas Bożego Narodzenia – wiadomo... Czy wszystko trzeba tłumaczyć? Nie trzeba.
„Wszyscy jesteśmy Polakami” – jak powiedział generał Jaruzelski. Gdy mu Monika Olejnik przypomniała, że 35 lat temu wpisano do konstytucji „wieczystą przyjaźń Polski ze Związkiem Radzieckim”, zbył to lekkim skrzywieniem ust. – To była bzdura – odparł. – Oczywista bzdura – powtórzył, bo przecież wie, co ma mówić, gdy słyszy dziś takie pytania. Wtedy PZPR też wiedziała i wszystkich, którzy się nie poznali na tej potwierdzającej niepodległość Polski preambule, karała według uznania. Mówiąc o stanie wojennym, generał przypomina też, że „24 listopada 1981 r. Konferencja Episkopatu Polski, a więc najważniejsze gremium”, oceniała sytuację w kraju jako bardzo niebezpieczną i grożącą wybuchem. Właściwie wychodzi mu na to, że wprowadzając stan wojenny, poszedł za radą polskich biskupów.
Już te dwa przykłady świadczą, że generał mówi dziś coś zupełnie innego, niż wtedy robił. Gdy zatem mówi, że nie prosił o żadną pomoc Armii Czerwonej, to znaczy, że prosił, a ujawnione właśnie dokumenty to potwierdzają. Czy to znaczy, że generał kłamie? A dlaczego ma nie kłamać? Oskarżony ma prawo mówić nieprawdę. A generał jest oskarżony i czuje się oskarżony. Mówi zresztą o tym.