Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Trudne dziedzictwo

Koniec epoki prymasa Glempa

Na epokę prymasa Glempa warto spojrzeć szerzej niż tylko kościelnie. Józef Glemp rządził Kościołem w Polsce przez 29 lat. Jego poprzednik, "prymas tysiąclecia", Stefan Wyszyński – 33 lata.

[Tekst pochodzi z grudnia 2009 r.]

Tak się niezwykle złożyło, że ich rządy trwały równolegle z pontyfikatem Jana Pawła II, który z Watykanu kierował całym Kościołem Powszechnym. W przypadku kard. Wyszyńskiego były to ostatnie dwa lata jego prymasostwa, w przypadku kardynała Glempa – aż 25 lat.

Ale Polska była krajem niesuwerennym i niedemokratycznym, więc i Kościół nie miał w niej swobody, jaką cieszyły się Kościoły w wolnym świecie. Zamiast korzystać z tego wyjątkowego historycznego zbiegu okoliczności, który już się nie powtórzy, Kościół w Polsce musiał marnować energię na samoobronę przed wrogo do niego nastawionym państwem i partią ,,robotniczą’’.

Ostatecznie obaj prymasi, Wyszyński i Glemp, wyszli z tej próby zwycięsko. Nie dopuścili ani do podporządkowania Kościoła władzom (jak stało się np. na Węgrzech), ani do jego rozbicia (jak w Czechosłowacji). Mimo dyskryminacji i represji, utrzymali w Kościele rzesze wiernych.

Jest to wielkie osiągnięcie. I dlatego nie dziwi, że prymas Wyszyński, który przeprowadził Kościół przez czasy stalinowskie, gomułkowskie i gierkowskie, odbiera hołdy nie tylko wiernych i hierarchów, lecz także sporej części Polaków i to także niekoniecznie wierzących czy praktykujących.

Można bowiem popatrzeć na Wyszyńskiego jak na męża stanu, ,,interreksa’’, króla na czas bezkrólewia, pilnującego nie tylko spraw Kościoła, lecz także Polski. Polegało to na unikaniu otwartego konfliktu z wrogo nastawionym państwem, a zarazem ostrożnym poszerzaniu bazy społecznej. Zaowocowało między innymi bezprecedensowym zbliżeniem z opozycyjną wobec PRL inteligencją o lewicowym rodowodzie, które trwało do przełomu 1989 r. To kolejne osiągnięcie ówczesnej polityki kościelnej. Jednak w demokracji ten alians nie przetrwał.

Reklama