Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nowy Prezydent RP. Zawodnicy różnej wagi

Subiektywny przegląd kandydatów do prezydentury

Debata w Polsacie podczas kampanii prezydenckiej 2005 roku. Od lewej: Tomasz Lis, Włodzimierz Cimoszewicz i Donald Tusk Debata w Polsacie podczas kampanii prezydenckiej 2005 roku. Od lewej: Tomasz Lis, Włodzimierz Cimoszewicz i Donald Tusk Witold Rozbicki / Reporter
W kraju najważniejszym wydarzeniem w 2010 r. będą wybory prezydenckie. Polityka będzie się kręcić wokół postaci kandydatów do najwyższego urzędu.
Polityka

Urząd prezydencki na konstytucyjnym papierze wygląda całkiem przyzwoicie i nobliwie, aż dziwne, co można z nim zrobić. Prezydent pełni mianowicie funkcje reprezentacyjne, zwłaszcza poza granicami kraju, sprawuje kuratelę nad polityką zagraniczną i bezpieczeństwem, a przede wszystkim wobec innej części władzy wykonawczej, czyli rządu, oraz wobec władzy ustawodawczej usytuowany jest jako swoisty bezpiecznik, jako ten, kto szuka, gdy trzeba, kompromisu, dbając o interesy kraju ponad partyjnymi konfliktami. Tę rolę może pełnić dlatego, że kadencja prezydencka jest dłuższa niż parlamentarna; prezydent niejako gwarantuje ciągłość i stabilność władzy państwowej.

W III RP Polacy, którzy wybierali sobie powszechnie prezydenta, doświadczyli trzech stylów sprawowania tego urzędu i w jakimś sensie będą szukać do nich odniesień w kolejnych wyborach.

Styl Wałęsy, pełen egocentryzmu, improwizacji i chaosu, rozhuśtany, z Wachowskim i Falandyszem w tle, z generałami w Drawsku i z Jelcynem w Belwederze... Starczyło tego na jedną kadencję. Potem styl Kwaśniewskiego, choć nie bez wpadek, ewidentnie bliższy idei konstytucyjnej, oceniany jako bez mała wzorcowy, co pokazywały i pokazują sondaże opinii publicznej. Gdyby to było konstytucyjnie możliwe, Kwaśniewski zostałby zapewne prezydentem dożywotnim. I wreszcie styl Kaczyńskiego, który najtreściwiej można określić jako model Czwartej RP, zaszczepiany Trzeciej RP. I ten pięcioletni przeszczep będzie wyceniany wyborczo jesienią 2010 r. Jak na razie, nie wygląda to dla urzędującego prezydenta różowo, wycena sondażowa jest wyjątkowo niska.

Bo też polska prezydentura jest w pewien sposób paradoksalna. Urząd ten wydaje się potężniejszy i pełniejszy splendorów, jeśli nie sprawdza się na siłę i do końca jego możliwości i ograniczeń, nie stawia się kompetencji na ostrzu noża.

Polityka 1.2010 (2737) z dnia 02.01.2010; kraj; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowy Prezydent RP. Zawodnicy różnej wagi"
Reklama