Nowy Prezydent RP. Zawodnicy różnej wagi
Subiektywny przegląd kandydatów do prezydentury
Urząd prezydencki na konstytucyjnym papierze wygląda całkiem przyzwoicie i nobliwie, aż dziwne, co można z nim zrobić. Prezydent pełni mianowicie funkcje reprezentacyjne, zwłaszcza poza granicami kraju, sprawuje kuratelę nad polityką zagraniczną i bezpieczeństwem, a przede wszystkim wobec innej części władzy wykonawczej, czyli rządu, oraz wobec władzy ustawodawczej usytuowany jest jako swoisty bezpiecznik, jako ten, kto szuka, gdy trzeba, kompromisu, dbając o interesy kraju ponad partyjnymi konfliktami. Tę rolę może pełnić dlatego, że kadencja prezydencka jest dłuższa niż parlamentarna; prezydent niejako gwarantuje ciągłość i stabilność władzy państwowej.
W III RP Polacy, którzy wybierali sobie powszechnie prezydenta, doświadczyli trzech stylów sprawowania tego urzędu i w jakimś sensie będą szukać do nich odniesień w kolejnych wyborach.
Styl Wałęsy, pełen egocentryzmu, improwizacji i chaosu, rozhuśtany, z Wachowskim i Falandyszem w tle, z generałami w Drawsku i z Jelcynem w Belwederze... Starczyło tego na jedną kadencję. Potem styl Kwaśniewskiego, choć nie bez wpadek, ewidentnie bliższy idei konstytucyjnej, oceniany jako bez mała wzorcowy, co pokazywały i pokazują sondaże opinii publicznej. Gdyby to było konstytucyjnie możliwe, Kwaśniewski zostałby zapewne prezydentem dożywotnim. I wreszcie styl Kaczyńskiego, który najtreściwiej można określić jako model Czwartej RP, zaszczepiany Trzeciej RP. I ten pięcioletni przeszczep będzie wyceniany wyborczo jesienią 2010 r. Jak na razie, nie wygląda to dla urzędującego prezydenta różowo, wycena sondażowa jest wyjątkowo niska.
Bo też polska prezydentura jest w pewien sposób paradoksalna. Urząd ten wydaje się potężniejszy i pełniejszy splendorów, jeśli nie sprawdza się na siłę i do końca jego możliwości i ograniczeń, nie stawia się kompetencji na ostrzu noża.