O takich gminach mówi się, że są jak lilie polne: „nie pracują ani nie przędą”, a mają się świetnie. – Inne samorządy patrzą na nas z zazdrością, bo choć nie ma u nas przemysłu, bezrobocie jest spore, to budżet mamy wysoki. Żyjemy z podatków, jakie wojsko płaci za użytkowanie poligonu drawskiego – mówi Michał Hypki, burmistrz Kalisza Pomorskiego.
Prawie 17 mln zł, które co roku wpłaca wojsko, to mnóstwo pieniędzy dla gminy liczącej zaledwie 7,5 tys. ludzi. Prawdziwy deszcz pieniędzy spadł na Kalisz Pomorski w 2005 r., kiedy armia zapłaciła zaległy podatek wraz z odsetkami. Budżet podskoczył z 12 mln do 86 mln. – To było jak szóstka w totku – wspomina Michał Hypki. Mieszkańcom zawirowało w głowach. Ktoś rzucił, a wielu podchwyciło pomysł, żeby podzielić i rozdać te pieniądze między sobą. Skończyło się na inwestycjach, na które nie stać najbogatszych gmin w Polsce. Kalisz Pomorski jest w 100 proc. skanalizowany, ma sześć nowych bloków komunalnych, dla wszystkich chętnych są miejsca w przedszkolu, wyremontował zabytkowy pałac. Wybudowanie tego wszystkiego w tak krótkim tempie okazało się zbawienne dla miasta i zabójcze dla poprzedniego burmistrza. – Nowotwór wykończył ojca, bo był przepracowany. Po śmierci zostałem wybrany na jego następcę – mówi Michał Hypki.
O ile ojciec miał problem, jak wydać pieniądze, o tyle syn będzie musiał zmierzyć się z problemem, skąd je wziąć. Na poligonie drawskim od kilku miesięcy pracują geodeci. Z przecieków, jakie dochodziły do gminy, wynikało, że chodzi o przekwalifikowanie części gruntów, tak żeby płacić niższe stawki podatkowe za ich użytkowanie.