Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

W pień wycięty

Pies czyli kot

Okno mojego pokoiku, w którym pracuję, pokazuje mi wschodnią stronę świata. Jest teraz trochę po szóstej rano i „niebo czyste, wokoło ziemi obciągnięte”.

Rozrosłe we wszystkich kierunkach gałęzie klonu jesionolistnego pozwalają w miarę dobrze widzieć tylko niebo. Ćwierć wieku temu posadzone źdźbło jest teraz ponadsześciometrowym krzewodrzewem z potężną plątaniną nagich po zimie gałązek, gałęzi i konarów.

Wiele z nich ma swoje nazwy, tak jak ulice w mieście. Są więc konary Jerzego Dobrowolskiego i Jeremiego Przybory, są wielkie gałęzie Kazimierza Rudzkiego, Marka Lusztiga, Aleksandra Bardiniego. Jest od niedawna gałąź Jerzego Turka – piękna, długa, aż samego domu dotykająca. Wyrasta ona z konaru Dobrowolskiego i w górę splata się z rozdwojoną gałęzią Zdzicha Maklakiewicza… i tak dalej, i tak dalej. Po tych gałęziach i konarach skaczą teraz sójki. Kilkanaście ich przyleciało. Zauważyłem, że niektóre z nich mają chyba swoje ulubione gałęzie. Chyba, bo pewności nigdy nie ma na tym świecie, oprócz jednej pewności rzecz jasna. Duża taka sójka często siada na Dobrowolskim, ale potem przeskakuje na Agnieszkę Osiecką. To chyba jest zawsze ta sama. O, teraz sikorki przyfrunęły i obsiadły gałęzie ich wszystkich.

Nisko na dole są dwa grube konary. Z pnia wyrastają skosem w górę, ale potem już poziomo raczej kombinują. Gdy wychodzę na podwórko, często się o nie łbem walę. Nie są to więc miłe spotkania i dlatego oba te konary nazwałem politycznymi. Nazwy imienne też mają, ale przyznaję im je na krótko. Scena polityczna się zmienia, to i nazwa konaru też. Między tymi konarami pani Swietłana, szef gospodarczy domu, często rozpina linkę i wiesza na niej chodniki, liczne psie dywaniki i pledy. Ostatnio jeden z tych konarów miał nazwę Janusz Palikot. Miał przez trzy dni, bo wczoraj specjaliści z firmy ogrodniczej przyjechali prześwietlać drzewa w sadku. Prześwietlać, to znaczy obcinać gałęzie, które przeszkadzają.

Polityka 12.2010 (2748) z dnia 20.03.2010; Tym; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "W pień wycięty"
Reklama