Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pudrowanie teczek

Zmiany w Instytucie Pamięci Narodowej

Mimo zaklinania rzeczywistości przez polityków, nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wprowadza do niej tylko kosmetyczne zmiany.

IPN zwykle jest taki jak jego prezes. Za Leona Kieresa IPN był koncyliacyjny, a za Janusza Kurtyki – walczący. Dzięki poprawkom przyjętym wczoraj w Sejmie wiemy, że kolejnego prezesa wskaże środowisko naukowe i jest szansa, że będzie mniej polityczny niż Kurtyka, a bardziej merytoryczny. Stanie się tak, dlatego że w miejsce dzisiejszego 11-osobowego Kolegium IPN wybieranego przez polityków, powstanie 9-osobowa Rada IPN wywodząca się ze środowisk naukowych. To ona wskaże kandydata na prezesa, a na stanowisko powoła go Sejm. To nie znaczy, że naukowcy nie mają poglądów politycznych, ale są zapewne bardziej roztropni.

Wiemy też, że nowego prezesa będzie łatwiej powołać, ale i odwołać (nie będzie do tego potrzebna nadzwyczajna większości 3/5 w Sejmie). Te 3/5, które wpisano do ustawy przed wielu laty, by zabezpieczyć prezesa przed naciskami politycznymi. Miał czuć komfort i niezależność. Prezes czuł tak wielki komfort, że wydał pracę „SB a Lech Wałęsa”, która wywołała polityczną awanturę, doprowadzając ostatecznie do rozpoczęcia prac nad nowelizacją ustawy.

Kolejną zmianą jest to, że zniknie absurdalny zapis o anonimizacji danych. Każdy, kto otrzyma swoją teczkę, nie będzie musiał przedzierać się przez gąszcz czarnych kresek, którymi wykreślono nazwiska oficerów SB i pseudonimy donosicieli.

Do teczki może zajrzeć każdy – nawet funkcjonariusz i współpracownik SB. Opozycja wywodzi z tego, że każdy przed złożeniem oświadczenia lustracyjnego będzie mógł teraz zapoznać się ze swoją teczką. I w zależności, co tam znajdzie, będzie mógł napisać – współpracowałem, lub nie współpracowałem. Opozycja zapomina, że i dziś każdy, kto podlega lustracji, może w ten sam sposób postąpić.

Reklama