Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ciut, ciut

Pies czyli kot

Zawsze lubiłem makatki kuchenne, gęsto w czasach mojego dzieciństwa wiszące we wszystkich prawie kuchniach.

Ich grafika, wyszywana niebieską muliną, te kwiaty i winogrona tworzące ramę obrazu – wszystko ciepłe, znajome, uspokajające. Żona stała przy kuchni uśmiechnięta, mąż też uśmiechnięty, właśnie otwierał drzwi wracając z pracy, a nad tym wszystkim dwa gołąbki trzymały wstęgę z napisem: „Dobra żona tym się chlubi, że gotuje, co Tusk lubi”. Przepraszam, coś pomyliłem, ale nie aż tak bardzo, żeby się zaraz poprawiać.

W prawyborach Platformy Obywatelskiej taki właśnie napis oba ptaszęta trzymały, a z całej telewizyjnej makatki świeciło słoneczko, radość i przyjaźń. Zadowolenie brało się głównie stąd, że obaj kandydaci do klatki w pałacu byli uskrzydleni tym samym pragnieniem. Obaj pragnęli wyrazić poparcie dla partyjnej propozycji Platformy – aby dokonać zmian w konstytucji osłabiających urząd prezydenta. Obu więc kandydatom PO zależało, by ten z nich, na którego wypadnie, był prezydentem dekoracyjnym.

Kandydat Komorowski przypomniał wprawdzie, że ta zmiana o osłabieniu weszłaby w życie dopiero po następnych wyborach, ale wszyscy rozumieli, że tylko dla pucu tak powiedział. No bo po co czekać pięć lat na osłabienie, jeśli można się osłabić znacznie wcześniej, od ręki – jak to się kiedyś mawiało.

Pan marszałek był przygotowany i natychmiast pokazał nam wszystkim, jak on się tu na miejscu może osłabić dla wzmocnienia Rzeczpospolitej. Trochę ni z gruszki, ni z pietruszki nagle zapowiedział, że finansowanie przez państwo metody in vitro, owszem, jak najbardziej, ale tylko dla tych, którzy zagwarantują dobrze wychowane i zdrowe dzieci. Przytkało to nawet hollywoodzką parę Mucha–Nowak, bo i oni nie wiedzieli, jak te gwarancje miałyby wyglądać.

Polityka 14.2010 (2750) z dnia 03.04.2010; s. 123
Oryginalny tytuł tekstu: "Ciut, ciut"
Reklama