Znajomi nie mówią o nim Arkadiusz. Dla nich to Aram. Spokojny, skromny, zawsze życzliwy i chętny do pomocy. Intelektualista i wielki erudyta. Człowiek który zawsze dyskutował merytorycznie i starał się zrozumieć rację drugiej strony. - W ostatnim wywiadzie, jaki udzielił w Gdańsku mówił, że lubi przerzucać rzeczywistość łyżeczką. Nie był więc fighterem tylko osobą, która buduje stopniowo i powoli, bo wie, że to ma sens – mówi asystent posła Rybickiego Grzegorz Kuleta. Zawsze też powtarzał swoim współpracownikom: przede wszystkim jesteśmy ludźmi. Powinniśmy być dobrzy dla siebie i dla rodziny. I to jest najważniejsze, a dopiero w drugiej kolejności liczy się to, jakie pełnimy funkcje.
Takim też zapamiętała go koordynująca wspólnie z nim pracę Parlamentarnej Grupy ds. Autyzmu z ramienia Porozumienia AUTYZM-POLSKA, i kierująca w Fundacji SYNAPSIS zespołem ds. Rzecznictwa, dr Agnieszka Rymsza. A ponieważ Rybicki sam miał syna z autyzmem, doskonale rozumiał jak cierpią chorzy i ich rodziny. - Był orędownikiem naszego środowiska w polskim rządzie i parlamencie. Razem organizowaliśmy konferencje, razem chodziliśmy na spotkania, pisaliśmy pisma, jeździliśmy zwiedzać ośrodki dla osób z autyzmem za granicą – opowiada Rymsza. - Wspólnie działaliśmy na rzecz zmian prawnych. Udało się podwyższyć subwencję oświatową dla dzieci z autyzmem w przedszkolach, a ostatnio wprowadzić do systemu orzecznictwa o niepełnosprawności odrębny kod dla autyzmu, dzięki któremu powiatowe zespoły ds. orzekania o niepełnosprawności przestaną klasyfikować osoby z autyzmem jako chore psychicznie lub z upośledzeniem umysłowym. I dodaje, że dziś nie wyobraża sobie dalszej pracy bez Arkadiusza Rybickiego.
Wysadzić pomnik
Skończył historię na Uniwersytecie Gdańskim, ale zawsze interesowała go polityka.