Bezstykowy, z wbudowanym mikroprocesorem – brzmi to jak opis nowoczesnej karty płatniczej, ale takie właśnie cechy ma mieć nowy dowód osobisty wydawany od stycznia przyszłego roku. Dokładnie 10 lat po rozpoczęciu rewolucji, jaką było wycofywanie starych dowodów książeczkowych, nasz dokument tożsamości czeka kolejny technologiczny przełom. Według Unii Europejskiej tak ważny, że zdecydowała się ona pokryć aż 85 proc. kosztów szacowanego na 370 mln zł projektu pl.ID.
Pod tym lapidarnym hasłem kryje się wyposażenie znanej wszystkim plastikowej karty z naszym zdjęciem w mikroprocesor, który ma nie tylko ułatwiać życie właścicielowi w kontaktach z administracją, ale też pomóc budować cyfrową Polskę.
Na pierwszy rzut oka nowy dowód niewiele będzie się różnił od dotychczasowego. Pozostanie ten sam format i kolorystyka, być może nieco zwiększy się czcionka, którą zapisywane są numery PESEL i dowodu, bo dziś osobom starszym lub niedowidzącym trudno je odczytać. Najważniejszą nowością będzie wyeliminowanie z dokumentu cech dotyczących rysopisu, adresu zameldowania oraz graficznego podpisu. To zresztą, zdaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przygotowuje dowody osobiste i przekazuje je do lokalnych urzędów gmin, ma zwiększyć nasze bezpieczeństwo. Złodziejowi trudniej będzie się bowiem posłużyć takim dokumentem, by wyłudzić kredyt albo w inny sposób nam zaszkodzić.
Dowód od wszystkiego
W środku nowego dowodu zatopiony zostanie mikroprocesor, jak w obecnie wydawanych kartach płatniczych. I to właśnie on sprawi, że dokument tożsamości będzie znacznie bardziej funkcjonalny niż do tej pory. Jednak rząd obiecuje, że w naszym chipie zostanie zapisanych jak najmniej informacji – w zasadzie tylko te, które i tak widnieją na dowodzie.