Bo gdzie miałby być podczas ważnej zagranicznej podroży ochroniarz prezydenta, jeśli nie z nim? W ostatnich latach widywali go głównie na ekranach swoich telewizorów, w obstawie rozmaitych ważnych osób. – Pierwszy raz zobaczyłem go w telewizji, jak obstawiał płk. Ryszarda Kuklińskiego, który w 1998 r. po latach nieobecności po raz pierwszy przyjechał do Polski. Przeżywaliśmy potem z kolegami: „Widzieliście Pawła?” – wspomina Rafał Wziątek, który w podstawówce chodził z Janeczkiem do jednej klasy. Rok później wypatrzyli go także w ochronie papieża Jana Pawła II, podczas jego pielgrzymki po Polsce. Byli bardzo dumni. - Zwoleń to małe miasteczko. Nie mieszkają tu żadne znane osoby. Paweł, który pracował dla najważniejszych osób w państwie, a nawet na świecie, był dla nas Kimś – mówi Urszula Polak, która była jego wychowawczynią w podstawówce.
Nawet w tłumie łatwo go było wypatrzeć: wysoki, barczysty, z półdługimi włosami, które niedbałym ruchem odgarniał z czoła; zawsze w ciemnym garniturze i słuchawką w uchu. Wszyscy, którzy go znali powtarzają: po prostu bardzo przystojny. – Zawsze się wyróżniał. W klasie przerastał wszystkich o głowę, został więc bramkarzem w szkolnej drużynie piłkarskiej. Gdy graliśmy mecz poza Zwoleniem, zawsze sprawdzano czy na pewno jest z naszego rocznika, czy nie oszukujemy – wspomina Wziątek.
Sport był jego pasją. Trenował judo – najpierw w Zwoleniance, potem w Radomiaku Radom. Biegał w maratonach, był ratownikiem WOPR, sternikiem motorowodnym, uwielbiał jeździć na motocyklu. Lech Falkiewicz, pod którego okiem Janeczek trenował judo w Radomiaku, wspominał niedawno, że nie zdobył on wprawdzie jako zawodnik żadnych medali, ale znajomość sztuk walki bardzo mu się przydała w karierze zawodowej.