Kraj

Strefa jadu

PiS wstrzemięźliwy, zwolennicy harcują

Redaktor naczelny Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz przemawia do tlumu przed Pałacem Prezydenckim. Warszawa, 9 maja 2010 r. Jerzy Dąbrowski / Reporter
Gdy Prawo i Sprawiedliwość uprawia przedkampanijną politykę miłości, za czarną robotę zabrali się zwolennicy tej partii. I wykonują ją gdzie się da.

Kojarzony głównie ze środowiskiem Radia Maryja poseł Zbigniew Girzyński pilnuje się jak może, by nie zboczyć ani na moment z obranej przez PiS prożałobnej ścieżki w kampanii prezydenckiej, i nawet w programie Tomasza Lisa był do rany przyłóż. Podobnie - nie do poznania Adam Bielan. I Joanna Kluzik-Rostkowska jakby inna, i Elżbieta Jakubiak, będąca jednym wielkim wzruszeniem i utrzymanym w podniosłej tonacji apelem o pamięć o Lechu Kaczyńskim, o pamięć historyczną. Francja – elegancja, chciałoby się rzec, siła spokoju.

Sam Jarosław Kaczyński urósł nieoczekiwanie, dzięki serwisowi You Tube, na poważnego męża stanu, zamieszczając tam wideo-odezwę "do przyjaciół Moskali". Znalazł dla Rosjan kilka ciepłych słów, których wśród środowisk popierających Prawo i Sprawiedliwość jak na lekarstwo.

"Teraz kolej na nasz jad, musimy walczyć tą samą bronią” – czytamy w "Gazecie Warszawskiej", pisemku raczej marginalnym, ale typowym dla nastrojów pewnej części społeczeństwa. Jakiej? O tym pisze Daniel Passent na swoim blogu, w komentarzu "Strefa jadu".

To ta grupa, "którą reprezentuje Jarosław Marek Rymkiewicz, Marcin Wolski, Jan Pospieszalski, niektórzy publicyści, liczni bojownicy z Internetu, a także ci żałobnicy z Krakowskiego Przedmieścia, którzy mimo głębokiego żalu, wyzywali dziennikarzy 'innej opcji', lżyli ekipy prywatnej telewizji".

A Bronisław Komorowski nadal wstrzemięźliwy, nadal małomówny.

Reklama