Czy to znaczy, że mamy zapomnieć to wszystko, co jeszcze niedawno do nas mówili? Przecież jedyną rzeczą, którą możemy pamiętać, jest przeszłość. Przyszłość tylko antycypujemy. Jeśli się nie pamięta przeszłości, to znaczy nic się nie pamięta. Delikatnie mówiąc, namawianie nas do niepamiętania nie jest poważną propozycją. Można zapomnieć urazy, ale nie można zapomnieć faktów. I tu jest pies pogrzebany.
Profesor Bartoszewski wyzerować się nie dał i publicznie przypomniał niedawne słowa pewnego biskupa. Biskup ten zapytał Pana Boga: skoro już musiałeś strącić samolot, to czemu nie strąciłeś tego, co leciał trzy dni wcześniej? Zaskoczony mądrością tego pytania Pan Bóg do dziś nie wie, co odpowiedzieć. Uczciwie napiszę, że po raz pierwszy w życiu poczułem się jak Pan Bóg.
Wyzerował się natomiast Jarosław Kaczyński, a przynajmniej tak daje do zrozumienia on i jego otoczenie. Piszę „daje do zrozumienia”, bo prezes pokazuje się rzadko, dosłownie na momencik i głównie na szklanym ekranie. Wnioskować z tego, co myśli i jakie ma zamiary, potrafi na razie tylko Elżbieta Jakubiak. Wyjaśniła nam np., że pianino za plecami prezesa to symbol szacunku dla kultury i sztuki. W tym momencie przypomniał mi się Władysław Sikora, wspaniały twórca kabaretowy z Zielonej Góry, który często powtarza: „Prawdziwa sztuka obroni się sama. Ale nie przede mną”.
Po wygłoszonym dwa lata temu zdaniu prezesa PiS, zakończonym słowami „oni stoją tam, gdzie stało ZOMO”, został dziś jedynie komentarz: „Pojednanie nastąpiło po tragedii, teraz jest kwestia tego, jak je wykorzystamy. A co do moich słów… ta sprawa jest dla mnie zamknięta.