Jaki by nie był przygotowywany scenariusz tego wiecu, czy manifestacji – a różne pogłoski krążyły – to właściwym było odstąpienie od niego. I dlatego że zwykła przyzwoitość to nakazywała, jak i na pewno kalkulacja polityczna. Jarosław Kaczyński po raz kolejny pokazał swoją nową twarz, człowieka wrażliwego i empatycznego, odkładającego na bok, w obliczu tragedii, partykularne interesy polityczne. I chyba mimo, czy wbrew nastrojowi tłumu, który zebrał się z flagami i swoimi politycznymi transparentami na Placu Teatralnym, gotowy do wiecowania wyborczego.
Sztab wyborczy kandydata PiS znalazł się w trudnej sytuacji. Tragedia powodziowa, jej skutki, jako przeżycie i jako suma kłopotów, z którymi trzeba będzie dać sobie radę, niejako przesłoniła poprzednią traumatyczną tragedię z 10 kwietnia (a na niej budowana była w sposób widoczny strategia wyborcza Jarosława Kaczyńskiego). Teraz sytuacja zmieniła się i trzeba szukać nowych, nośnych taktycznie pomysłów. I tym bardziej dać sobie radę z pytaniami, które czekają na przerwanie milczenia prezesa PiS.
A są one ułożone wedle dwóch porządków. Jeden wynika z pierwszych deklaracji i enuncjacji Jarosława Kaczyńskiego, że nie ma co wracać do przeszłości, że nie warto rozmawiać o Czwartej RP, że trzeba patrzeć w przyszłość i szukać porozumienia. Drugi z tego, że Czwarta RP istnieje i manifestuje się w najlepsze. Może nie na szczytach PiS, ale w jego bezpośrednim zapleczu, zwłaszcza w mediach, przy milczącej niejako akceptacji samego szefa, kandydata na prezydenta.
Ten dysonans jest krzyczący, w żaden sposób obu tych porządków nie da się ze sobą połączyć. Może je próbować połączyć sam Jarosław Kaczyński, choć nie sposób sobie wyobrazić w jaki sposób. Wszyscy więc czekają na odpowiedzi na pytania, choćby na takie: jak można uważać się za kontynuatora dzieła poprzedniego prezydenta, który był egzekutorem idei Czwartej RP i jednocześnie tę ideę odrzucać?