Wywiad opublikowała POLITYKA w numerze 25/2010. My dziś prezentujemy Państwu jego rozszerzoną wersję, która ze względu na objętość nie zmieściła się w wydaniu papierowym.
Jacek Żakowski: Czym dzisiejsza Polska różni się od Polski, z której Pan półtora roku temu wyjechał do Waszyngtonu?
Marek Belka: Cztery i pół roku temu, bo zanim zostałem dyrektorem departamentu europejskiego MFW, trzy lata pracowałem w Genewie jako szef Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ.
Wie Pan, że my tu przez te lata przeżyliśmy kawał historii.
Nie pewnie. To widać nawet na słynnych polskich drogach.
Jeździć się nie da, bo wszędzie kopią.
Ale to jest optymistyczne.
A coś zaskakującego?
Dyskusja w sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Nie było jednego głupiego pytania. Nie jest prawdą, że posłów stać tylko na tani populizm. Są dużo lepsi, niż się na ogół wydaje.
Lepsi niż ci, z którymi rozmawiał pan jako premier?
Chyba tak.
Powszechne przekonanie jest dokładnie przeciwne.
No właśnie. Media kochają ludzi wyrazistych. Zwłaszcza media elektroniczne.
A wyraziści nie koniecznie są najmądrzejsi.
Jakby zaczęli mówić mądrze, czyli nudnie, to byście ich nie zapraszali.
Coś Marek Belka zrobił się strasznie ostrożny.
Bo taki powinien być prezes NBP. Staram się hamować. A poza tym – jest kilka pozytywnych zmian.
Staraliśmy się, kiedy Pan wojażował.
I to widać. Ale na przykład te powszechnie powtarzane bzdury o korupcji w Polsce… Idiotyzm.