Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kampania okiem PR-owca

Henryk Jackowski / BEW
O niezdecydowanym Komorowskim, ukrytym Kaczyńskim i awansującym Napieralskim mówi były doradca Bronisława Komorowskiego i ekspert od public relations Jarosław J. Szczepański*.
Jarosław J. SzczepańskiHenryk Jackowski/BEW Jarosław J. Szczepański

Grzegorz Rzeczkowski: Jak ocenia pan finiszującą właśnie przed pierwszą turą wyborów kampanię?

Jarosław J. Szczepański: Jest przykładem, jak nie należy robić kampanii. Jeśli będzie w przyszłości analizowana, to właśnie pod tym kątem. Zapowiadała się ciekawie, ale szybko straciła temperaturę. Do czego w oczywiście w dużym stopniu przyczyniły się katastrofa pod Smoleńskiem i powódź.

Mówi się, że była nudna, bo toczyła się w cieniu tych tragedii. Ale nie sądzi pan, że to zbyt proste wytłumaczenie? Że politycy poszli na skróty i chętnie schowali się za parawanem dwóch tragedii, na dodatek udając, że nie są związani z żadną partią?

Zabrakło wśród kandydatów wyrazistego lidera, polityka z charyzmą, w którym wyborcy widzieliby jeśli nie ojca narodu, to przynajmniej rozjemcę. Kogoś takiego jak Aleksander Kwaśniewski.

W tych wyborach żaden z pretendentów nie próbował wejść w taką rolę, żaden tak naprawdę nawet nie powiedział, jakim chce być prezydentem. Obaj główni kandydaci wyszli za to z założenia, że nie należy prowadzić ostrej kampanii. Nie chodzi o stosowanie nieczystych zagrań, ale o konkrety, których w tej kampanii zabrakło. Bo o programach nawet nie ma co mówić.

Dlaczego?

A gdzie są te programy? Nie ma ich. Mnie przede wszystkim dziwi mało stanowcza postawa Bronisława Komorowskiego, bo Jarosław Kaczyński już na początku został przez swój sztab schowany.

Marszałek powinien od początku mówić jasno i dobitnie. Zamiast tego przez większą część kampanii unikał jasnych deklaracji, działał niepewnie, trochę na zasadzie „chciałbym, ale boję się, bo nie chciałbym nikogo urazić, a muszę”. Tak było nawet wtedy, gdy podejmował trafne decyzje, czy to o powołaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, czy o wskazaniu Marka Belki jako kandydata na prezesa NBP.

Reklama