Nietrudno sobie wyobrazić, co będzie się działo przez najbliższe tygodnie, jeśli zwycięstwo Bronisława Komorowskiego okaże się nieznaczne. Najpierw Jarosław Kaczyński elegancko pogratuluje zwycięzcy, a Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz i Adam Bielan grzecznie wyrażą uznanie dla sprawności swoich konkurentów ze sztabu Komorowskiego. Potem zaś – zgodnie z prawicową tradycją – zwolennicy PiS z Ruchu 10 Kwietnia i wielu innych małych organizacji najpewniej zasypią Sąd Najwyższy skargami wyborczymi. Tak jak to zrobiła kierowana przez Jana Marię Rokitę Inicjatywa 3/4, gdy w 1995 r. Aleksander Kwaśniewski pokonał Lecha Wałęsę.
Rozpatrzenie skarg zajmie sądowi około miesiąca. Przez ten miesiąc na placu Krasińskich przed zielonym gmachem Sądu Najwyższego albo na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim Janek Pospieszalski będzie zapewne urządzał koncerty patriotyczne dla oburzonych „fałszerstwami Platformy”. Jedynka TVP i Telewizja Trwam, radiowa Trójka i Radio Maryja, „Wiadomości” oraz dzienniki „Polska” i „Rzeczpospolita” uczynią zapewne sfałszowane wybory głównym tematem sezonu ogórkowego.
Ewa Stankiewicz wyprodukuje też pewnie drugą część „Solidarnych 2010”, w której opowie o ludziach walczących z „gigantycznym fałszerstwem”, jakiego dokonał „premier mający krew na rękach”. TVP nada „Solidarnych” na kilka tygodni przed jesiennymi wyborami, a dwa tygodnie przed dniem głosowania „Rzeczpospolita” doda go do codziennego wydania...
Political fiction? Oby, ale PO nie powinna liczyć, że w sierpniu może zrobić sobie wakacje. Jeśli Donald Tusk nie chce, by jego partia jesienną kampanię zaczęła z głębokiej defensywy, musi latem zorganizować efektywną obronę.