Marszałek Sejmu, a od teraz także prezydent - elekt, zdobył 53,01 proc. głosów. Jarosława Kaczyńskiego poparło 46,99 proc. wyborców. Frekwencja wyniosła 55,31 proc.
We wtorek na Zamku Królewskim w Warszawie odbędzie się uroczystość, podczas której Bronisław Komorowski odbierze z rąk przewodniczącego PKW obwieszczenie o wynikach wyborów. Jednak pełnoprawnym prezydentem zostanie dopiero za około miesiąc. Najpierw Sąd Najwyższy musi zbadać prawidłowość wyborów - ma na to 30 dni. Dopiero w ciągu kolejnych siedmiu dni odbędzie się zaprzysiężenie prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym. Cały czas Komorowski będzie pełnił funkcję głowy państwa. Przed zaprzysiężeniem będzie jednak musiał zrzec się funkcji marszałka po to, by jego następca mógł przyjąć od niego przysięgę.
Wygraną Komorowskiego tym razem prawidłowo przewidziały sondaże. Prawie idealnie trafił TNS OBOP, który przeprowadził badanie na zlecenie TVP. Z sondażu tej pracowni wynikało, że marszałka Sejmu poparło 53,1 proc. wyborców, zaś prezesa PiS 46,9 proc. Trochę inny wynik przyniosło badanie SMG/KRC dla telewizji TVN, ale i w tym przypadku wygrywał kandydat PO: 52,8 do 47,2 proc. Podobne wyniki jak SMG/KRC podał instytut Homo Homini, który przeprowadził sondaż dla Polsatu, czyli 51,1 proc. dla Komorowskiego i 48,9 proc. dla Kaczyńskiego.
Komorowski wstrzemięźliwy
Działacze PO, którzy w wieczór wyborczy zebrali się w biurowcu Focus (tym samym, w którym Platforma świętowała sukces w wyborach 2007 r.), przywitali wyniki euforycznie. Kilka minut po godz. 20 do tłumu zebranych, w ktorym byli zarówno premier Donald Tusk, jak i szef klubu PO Grzegorz Schetyna, wyszedł Bronisław Komorowski. - Kochani, wygrała nasza polska demokracja - rozpoczął ostrożnie apelując, by na razie, do czasu ogłoszenia wyników przez PKW wstrzymać się ze świętowaniem zwycięstwa.