Kraj

Zawiadamiamy, że oskarżamy

Były szef CBA stanie przed sądem?

W pierwszej połowie lipca do sądu w Warszawie ma wpłynąć akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu, byłemu szefowi CBA.

Zarzuty związane z tak zwaną aferą gruntową są znane, przedstawienie ich przez rzeszowską prokuraturę podejrzanemu spowodowało zdetonowanie przez niego tzw. afery hazardowej, a także wielu innych „afer”, które jakoś się jednak rozpłynęły. Bardziej niż o ich ściganie chodziło o polityczną destabilizację, o stworzenie klimatu aferalnego wokół rządu Donalda Tuska. I to było jasne.

Sam Kamiński tego celu zresztą nie ukrywał. Zarzuty mu postawione dotyczą nadużycia uprawnień, kierowania nielegalnymi działaniami operacyjnymi oraz kierowania podrabianiem dokumentów. Rzecz nie jest więc nowa, nie ma żadnego posmaku sensacji, śledztwo trwało nie wiedzieć czemu aż trzy lata, chociaż eksperci od początku twierdzili, że instytucja prowokacji została tu zdecydowanie nadużyta. Tę zwłokę składano właśnie na karb wyjątkowej polityczności sprawy, która powodowała powściągliwość prokuratury w stawianiu zarzutów czy nawet w przygotowaniu aktu oskarżenia. Jeżeli więc w nagłym oświadczeniu rzeszowskiej prokuratury jest coś nadzwyczajnego, to jedynie fakt, że nie przesyła po prostu aktu oskarżenia do sądu, ale zawiadamia z dwutygodniowym wyprzedzeniem, że go wyśle, i zawiadamia o tym planowanym działaniu na trzy dni przed wyborami prezydenckimi. Po co?

Nie można oprzeć się wrażeniu, że prokuratura zagrała jakoś politycznie, na dodatek w stylu, który wydaje się dawno miniony. To zagranie rodem z czasów, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, kiedy to uwielbiano widowiska w rodzaju: zawiadamiam, że oskarżam. Nie bardzo zresztą wiadomo, komu i czemu obecnie ma ta informacja służyć.

Czy jest to przypomnienie Kamińskiego jako prawego szeryfa IV RP, czy też ostrzeżenie przed powrotem IV RP?

Polityka 28.2010 (2764) z dnia 10.07.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Zawiadamiamy, że oskarżamy"
Reklama