Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zgrzyt z nominacjami

Nowi członkowie KRRiT

Powołując swych bliskich znajomych – Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta – do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji prezydent Komorowski wpisał się w niechlubną praktykę stosowaną przez poprzedników.

Problemu z upolitycznieniem mediów publicznych nie trzeba zapewne tłumaczyć. Od wielu lat jest zmorą TVP i Polskiego Radia, de facto przeistaczając je - w zależności od aktualnego układu rządzącego - w prorządowe lub opozycyjne. Podczas kampanii wyborczej Bronisław Komorowski wiele razy mówił o konieczności odpolitycznienia i odpartyjnienia mediów publicznych. Także wtedy, gdy jako pełniący obowiązki prezydenta, odrzucił sprawozdanie poprzedniej Rady, czym przypieczętował jej los.

 

Tymczasem obaj nowi członkowie KRRiT to ludzie związani nie tylko z PO (w przeszłości byli jej członkami), ale i z samym Komorowskim. Jan Dworak wspomagał go w poprzednich kampaniach do parlamentu. Zaś Krzysztof Luft, przez ostatnie dwa lata, był szefem biura prasowego Sejmu i jednym z najbliższych współpracowników prezydenta elekta.

 

Także styl powołania obu panów do KRRiT pozostawia niesmak. Jak donoszą media, podpis pod kandydaturami Bronisław Komorowski złożył we wtorek, czyli w przeddzień złożenia mandatu posła i rezygnacji z funkcji marszałka. Wydawało się, że niechlubna praktyka powoływania, mianowania, awansowania czy wynagradzania w ostatnim dniu urzędowania partyjnych kolegów i lojalnych działaczy, odeszła w zapomnienie wiele lat temu. Szkoda, że przypomniała ją osoba, której dotychczasowa działalność wydawała się całkowicie zaprzeczać tego typu zachowaniom.

 

Jednak najbardziej smuci mnie co innego - że prezydentowi elektowi nie wystarczyło odwagi, determinacji i umiejętności przewidywania konsekwencji swych decyzji. O tym, że takie cechy posiada, przekonaliśmy się w kampanii wyborczej, gdy na szefa NBP zgłosił związanego z lewicą Marka Belkę, zaś do Rady Bezpieczeństwa Narodowego zaprosił Jarosława Kaczyńskiego. Niechby więc nawet powołał Dworaka, byłego kolegę partyjnego, ale również byłego szefa TVP, przez lata związanego z mediami (a więc spełniającego kryteria kompetencyjne niezbędne do pełnienia funkcji członka KRRiT). W imię zachowania równowagi uzasadnione były oczekiwania, że przynajmniej jeden z prezydenckich nominatów, będzie niezależnym fachowcem, cieszącym się w środowisku niepodważalnym autorytetem. Takim Markiem Belką mediów publicznych.

 

I o to zaniechanie trzeba mieć do Komorowskiego pretensje. Bo powołując po cichu Lufta i Dworaka, podważył nie tylko nadzieję na odpolitycznienie mediów publicznych, ale przede wszystkim wzbudził podejrzenia, że jego wcześniejsze decyzje personalne nie były wcale oczekiwanym nowym otwarciem, a jedynie przedwyborczą grą i puszczaniem oka do lewicy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną