Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Bóbr i inni

Pies czyli kot

Święty Antoni Macierewicz, nasz beznadziejny patron od beznadziejnych przypadków, stanie na czele monopartyjnej komisji, która wreszcie ustali, kim naprawdę jest Donald Tusk, odpowiedzialny za katastrofę pod Smoleńskiem.

Już dziś wiadomo, że nie była to żadna katastrofa, tylko... Tu jest kilka wersji, ale wyliczać ich nie będę. Uważam natomiast, że godna uwagi jest prasowa informacja – Amerykanie mają nagranie rozmów z telefonu satelitarnego, używanego w samolocie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W gazecie czytam, że nie zostanie ono ujawnione i tak myślę, że to może dobrze. Bo teraz nie wiadomo, co będzie służyło prawdzie w tej tragicznej sprawie. Obrasta ona polityką jak dąb gęstym bluszczem. Pisząc słowo „bluszcz” chciałem napisać „plotki”.

Szukając informacji o tym, czego jeszcze nie wiem, znalazłem zbierane od półtora miesiąca wiadomości o bobrach. Było o nich głośno w maju, że kopią nory w wałach przeciwpowodziowych i minister Jerzy Miller wydał pozwolenie na odstrzał tych niewinnych stworzeń. U bobrów był wtedy czas wychowywania młodych, ale czy Polskę miała zalać woda dlatego, że bobry mają dzieci? Polska przecież jest najważniejsza i zanim ogłosił to prezes PiS, szef MSWiA już to wiedział. Wiedział, że cierpliwość Polaków się wyczerpała i jeśli bobry zrobiły nam z wałów ser szwajcarski, to my zrobimy ser szwajcarski z bobrów. Nasi dzielni karabinierzy dubeltowi wyruszyli z okrzykiem „darz bór” na pomoc ojczyźnie. Śmiało walili w dzikie bestie żywiące się korą z gałązek brzozy. Wygrali, bo przecież w tym roku trzeciej powodzi w III RP nie było. Żyję nad jeziorem wśród bobrów od 35 lat i wiem, że to człowiek – samorządowcy, politycy i sam czort wie, kto jeszcze – jest winien lenistwa i zaniedbania. Ale jak przyjemnie jest znaleźć wroga, by nic nie robiąc uspokoić sumienie.

Polityka 29.2010 (2765) z dnia 17.07.2010; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Bóbr i inni"
Reklama