Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Mentalnie spakowani

Mało sfer życia jest tak zdeprawowanych przez polityków jak media publiczne. A próby naprawy sytuacji jak dotąd tylko pogarszały stan pacjenta. Może teraz, dla odmiany, będzie przyzwoicie. Choć pewności nie ma.

Kończy się właśnie kompletowanie składu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a potem ruszy personalna karuzela przy Woronicza. W gmachu telewizji pojawiły się nastroje dekadenckie, nastrój oczekiwania na nieuchronne zmiany, a wielu funkcyjnych pracowników czuje się już mentalnie spakowanych. W najbliższym czasie ma się też rozstrzygnąć los nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Ustawa raczej przejdzie. Platforma rozpoczęła kolejne podejście do mediów i próbuje doprowadzić je do finału. PiS się piekli i ogłasza koniec wolnych mediów. Wolnych, czyli pisowskich. Czy to oznacza, że teraz będą platformerskie czy ta logika znowu zadziała?

Problemem publicznych radia i telewizji jest to, że każda próba odpolitycznienia oznaczała upolitycznienie. Tak zwane przywracanie obiektywnego charakteru mediów jakoś zawsze kończyło się ulokowaniem własnej ekipy na wszelkich możliwych stanowiskach. Politycy zapewne wiedzą, że postępują nieprzyzwoicie, może nawet wstydzą się tego, ale nie potrafią się powstrzymać. Rozumują tak: narażamy się na krytykę, wychodzimy na cyników, co innego mówimy, co innego robimy, ale co nasze, to nasze; moralne straty trzeba wrzucić w koszt tego, że o 19.30 w milionach domów słychać propagandę naszą, a nie przeciwników. Rzeczywiście, można się zastanawiać, czy Jarosław Kaczyński zdobyłby aż tyle głosów, gdyby jego główny rywal nie był tygodniami ośmieszany we flagowym programie TVP, a Grzegorz Napieralski stałby się gwiazdą pierwszej tury bez obecności kamer o 5 rano przed fabryką, gdzie lider SLD rozdawał jabłka.

Ale okazuje się, że ta propaganda była na tyle „subtelna”, że aż 39 proc.

Polityka 32.2010 (2768) z dnia 07.08.2010; kraj; s. 20
Reklama