Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta tłumaczył dziennikarzom, że przeniesienia krzyża nie będzie, by nie narażać ludzi na niebezpieczeństwo. Przyznał też, że w sprawie krzyża decyduje Kościół. Kwestia na razie jest nierozstrzygnięta. Po południu metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz stwierdził, że "kościół warszawski nie jest stroną w tej sprawie".
Co się działo przed Pałacem
Do rozpoczęcia uroczystości w ogóle nie doszło. Kiedy duchowni chcieli rozpocząć modlitwę, pod ich adresem posypały się wyzwiska "Judasze", "Targowica". Kilka, kilkanaście osób, które od poprzedniego wieczoru pełniły wartę przy krzyżu, uniemożliwiło podejście do niego duchownym. "Gestapo, Gestapo" - skandowano pod adresem księży po drugiej stronie barierek.
Przed uroczystością wokół Pałacu Prezydenta zgromadziło się setki osób: część z nich określała się jako "obrońcy krzyża", część próbowała dyskutować z obrońcami. - Pan nie jest prawdziwym Polakiem! - krzyczała rozemocjonowana starsza kobieta ściskając bukiet białych i czerwonych goździków. Takie emocje wywoływało każde słowo przeciwko obecności krzyża pod Pałacem: - Przyjechałem ze Szwecji, bo jest mi za was wstyd - mówił mężczyzna w średnim wieku - Wszyscy się z was śmieją. Skoro wy możecie ustawiać krzyż pod Pałacem, to może ja mogę ustawić swój na placu Zamkowym. A może zaraz tu kibel pod krzyżem ustawić.
Wśród tłumu sporo było zwykłych gapiów: - Fajna rozrywka na Krakowskim Przedmieściu. Zobaczę jak się kłócą i za pół godziny wracam do domu - słychać było wśród tłumu.
Do ostatnich minut przed 13. zgromadzeni przed barierkami ludzie nie dawali za wygraną, co chwilę intonowano nowe pieśni; a to "Bogurodzicę", a to hymn Polski. "Tu jest Polska"!