Waszczykowski 1 września stawił się do biura kadr MSZ. Chciał wrócić do pracy w dyplomacji. - Powinienem zostać przyjęty do pracy w ministerstwie, nie ma podstaw, by mnie wyrzucić - mówił nam dzień wcześniej (Waszczykowski do 2008 roku był pracownikiem MSZ, na czas pełnienia funkcji w BBN wziął urlop bezpłatny).
Minister Sikorski miał inne zdanie na ten temat i zwolnił swego byłego zastępcę, który w ostatnim czasie był jednym z najbardziej zaciekłych krytyków jego działań.
Oficjalny powód wręczenia mu wypowiedzenia brzmi: "brak możliwości wyznaczenia stanowiska odpowiadającego kwalifikacjom i przygotowaniu zawodowemu Witolda Waszczykowskiego w związku z utratą poświadczenia bezpieczeństwa upoważniającego do dostępu do informacji niejawnych stanowiących tajemnice państwową" (decyzja nie jest jednak ostateczna - można ją zaskarżyć do sądu). Jednak jak to w życiu często bywa, rzeczywistość i w tym przypadku
bardziej skomplikowana.
O tym, że skonfliktowany z obecnym kierownictwem resortu dyplomata nie zostanie przyjęty do MSZ słychać było od dłuższego czasu. Nieoficjalnie wiadomo, że Radosław Sikorski w ogóle nie dopuszczał możliwości, by Waszczykowski mógł wrócić do gmachu przy al. Szucha. Były wiceszef MSZ jest bowiem jednym z
najbardziej zagorzałych krytyków ministra Sikorskiego. - Wielokrotnie i to publicznie krytykował linię resortu i poddawał w wątpliwość kanony polskiej polityki zagranicznej. W ten sposób złamał podstawową zasadę funkcjonowania urzędnika służby zagranicznej, który ma realizować politykę rządu - mówi nam jeden ze współpracowników ministra spraw zagranicznych. Inny dyplomata dodaje: - Gdy władzę przejmowała PO, minister Sikorski mocno obstawał za tym, by wbrew wielu głosom zostawić Witka, który był jednym z zaufanych ludzi minister Fotygi, na stanowisku wiceministra.