Przesyłane są także drobne upominki, raczej symboliczne dowody sympatii i poparcia dla odwagi i uczciwości „tego bezkompromisowego człowieka, który doradzał bratu, by ten doradzał stoczniowcom, by nie stoczyli się na pozycje zgniłego kompromisu tzw. inteligencji, która zwąchała się z reżimem komunistycznym” – pisze w anonimowym liście „skromna nauczycielka z Gdyni”. W Sejmie oburzenie jest powszechne. Wiadomo już raczej, kto notorycznie podsiada posłanki PiS. Jest to pewien poseł z Platformy Obywatelskiej, który posługując się kilkoma sfałszowanymi pośladkami „przekracza wszystkie granice chamstwa i cynizmu” – piszą kelnerki z restauracji w Słupsku, gdzie są dwa domki tego posła. „Samoobrona była warcholska, ale nie siadała na posłaniach siedzeń krzeseł posłanek PiS” – pisze ksiądz z Katowic. „Prezes tym jednym krzesłem zatrzymał jak Herkules górę chamstwa i obłudy, a nie jakiś tam tramwaik w zeszłym tysiącleciu. Brawo!” – piszą Związkowcy od Siedmiu Boleści – jak się sami nazwali, bo boli ich Polska „kłamstwa i zmienionych słów”.
Od licznych grup zawodowych nadeszły głosy podziwu i gratulacje za przenikliwość oraz niezależne myślenie o aerodynamice i wytrzymałości materiałów. Orły, sowy, dzięcioły też latają wśród drzew w lesie i, choć mają skrzydła słabsze niż Tupolew, jakoś nic im się nie dzieje. Prezes słusznie zauważył, że samolot powinien wypuścić koła, które w bagnie by ugrzęzły i wyhamowały maszynę. Wydaje się, że w ogóle budowanie lotnisk i wielkich betonowych pasów startowych to efekciarstwo cywilizacji technicznej.