Grzegorz Rzeczkowski: Szef PiS wyłożył swoje poglądy na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej w wywiadzie udzielonym portalowi blogpress.pl. Mówił: „Ja tam przecież byłem 10 kwietnia wieczorem i ta część, pod którą są koła i salonik, pierwszy przedział, rzeczywiście wywrócona była, a całej reszty nie było, jakby wyparowała, rozbiła się w drobny mak. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego bombowiec, bo Tu-154 to przecież przerobiony bombowiec, który spada bez rozbijania się z 80 metrów jak kamień, w tym wypadku się kompletnie rozsypał. Bo prędkości i przeciążenia, które w tym przypadku wchodzą w grę, tego rodzaju sytuacji nie wyjaśniają”.
Juliusz Werenicz*: Fachowcowi trudno takie słowa komentować. Trzeba totalnego ignoranta, żeby tak mówić. Bombowiec? Tu- 154 to nie kopia bombowca, to raczej kopia boeinga 727, jednego z pierwszych z serii odrzutowych, pasażerskich maszyn wyprodukowanych przez tę firmę.
Przy tak dużej prędkości, powyżej 300 kilometrów na godzinę, zderzenie z przeszkodą ma ogromną siłę. Zniszczenia są wielkie, nie dające się przewidzieć. Niemożliwe jest więc określenie, jak samolot będzie się rozpadał po uderzeniu o ziemię, bo zależy to od bardzo wielu czynników – od tego w co maszyna uderzy, pod jakim kątem, czy koziołkuje czy nie. Więc mówienie, że coś się rozerwało nie tak, jest zupełnie pozbawione sensu.
Prezydencki Tu – 154M był przerobiony na salonkę. I samo to sprawia, że taki samolot inaczej ulega zniszczeniu niż samolot z klasycznie zamocowanymi rzędami foteli. Trzeba pamiętać, że maszyna pasażerska to jest po prostu wielkie pudło o bardzo delikatnej konstrukcji, stworzone do delikatnego pilotowania. Tymi samolotami nie wolno wykonywać zbyt gwałtownych ruchów podczas pilotowania ani przechyłu pod kątem większym niż 60 stopni, bo można uszkodzić konstrukcję płatowca.