Prezydent, który dopiero po południu zabrał głos w sprawie, tak tłumaczył motywy swej decyzji: - Myślę, że wszyscy są zainteresowani tym, żeby sprawa została definitywnie zakończona. Jednak problem polegał na tym, że wszyscy byli tym zainteresowani, a nikt nie chciał tego zrobić. Nie ma co ukrywać, sytuacja dojrzała do tego, żeby odpowiednie decyzje podjąć. Ja je podjąłem. Podjąłem w przekonaniu, że to służy również umocnieniu soborowej zasady poszanowania i wzajemnej autonomii państwa i Kościoła.
Samo przeniesienie krzyża - wedle relacji świadków - odbyło się bez przeszkód. - Około godziny 8 rano podszedłem do krzyża, następnie przyszli czterej panowie. Obróciliśmy krzyż i przenieśliśmy przez główny dziedziniec Pałacu, głównymi drzwiami do kaplicy prezydenckiej - mówił dziennikarzom na konferencji prasowej szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski.
Krzyż stanął naprzeciwko tablicy upamiętniającej związane z urzędem prezydenckim ofiary katastrofy pod Smoleńskiem, odsłoniętej w kaplicy w ubiegłym tygodniu. - Trwanie dotychczasowego stanu rzeczy godziło w autorytet państwa i Kościoła i raniło uczucia religijne bardzo wielu Polaków. Krzyż stał się zakładnikiem gry politycznej i sporów światopoglądowych - tak Michałowski tłumaczył motywy decyzji, która - jak wyjaśnił - zapadła w Kancelarii Prezydenta za zgodą prezydenta Bronisława Komorowskiego. W środę wieczorem zostali o tym poinformowali marszałek Sejmu, premier i prezydent Waszawy. Wszyscy z aprobatą odnieśli się do inicjatywy. - To dobra decyzja, myślę, że przez wielu Polaków i warszawiaków oczekiwana - stwierdził Donald Tusk. Krok kancelarii pochwalił również Grzegorz Schetyna. - Mam nadzieję, że to kończy ten problem - stwierdził w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet.