Podczas weekendu pracownicy lokalnych biur inspekcji sanitarnej (sanepid) w asyście policjantów kontrolowali, zamykali i plombowali w całej Polsce sklepy z tzw. dopalaczami. W sumie odwiedzono 1000 punktów ich sprzedaży. - Rozpoczęliśmy kolejny etap akcji likwidacji rynku dopalaczy w Polsce. Podjęliśmy decyzję o zamknięciu wszystkich sklepów z dopalaczami. Mamy jednak do czynienia z przeciwnikiem bezwzględnym i jednocześnie wyrafinowanym - powiedział Tusk. W trakcie kontroli w sześciu punktach sprzedaży znaleziono również twarde narkotyki, co zdaniem premiera jasno wskazuje, na przenikanie się rynku produkcji dopalaczy ze światem zorganizowanej przestępczości.
Dopalacze to substancje psychoaktywne i odurzające o działaniu bardzo zbliżonym do narkotyków. Ich producenci mogli je sprzedawać w sposób legalny, stosując umiejętnie sztuczki prawne. Po pierwsze – wszystkie dopalacze oficjalnie były produktem nieprzeznaczonym do spożycia (nawet przeciwnie – na opakowaniach wypisywano ostrzeżenia, aby w żaden sposób ich sobie nie aplikować). Oficjalnie były więc sprzedawane jako „produkty do kolekcjonowania”, „kolorowe torebki”, „nawozy do roślin” itp.
Po drugie – producenci dopalaczy zatrudniali bardzo zdolnych chemików. Gdy tylko któraś z substancji wchodzących w skład danego dopalacza została wpisana na listę środków, którymi obrót jest zabroniony (podobnie jak chociażby heroiną, amfetaminą itp.