Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Gdzie jest prezydent?

Minęły już ponad trzy miesiące od wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta, czyli czas na pierwsze oceny. Tylko nie wiadomo, kogo oceniać, bo prezydenta jakby nie było.
Wprawdzie od zaprzysiężenia minęło ledwie siedemdziesiąt dni, ale wykonywanie obowiązków głowy państwa Bronisław Komorowski rozpoczął już 10 kwietnia, czyli w sprawowanie urzędu powinien wejść z pewną praktyką, z przygotowaną ekipą, niejako z marszu. Tymczasem ta prezydentura jakby nie mogła się rozpędzić.

Nie było też żadnych poważniejszych wystąpień, gdzieś znikły cele i efekty pierwszych zagranicznych wizyt. Sporo miejsca zajęły więc rozważania, gdzie prezydent będzie mieszkał, dlaczego wybrał Belweder, a nie Pałac Prezydencki, czy boi się cienia swego poprzednika i jak pewnie czuje się na nowym stanowisku. Nawet życzliwy Komorowskiemu Aleksander Kwaśniewski stwierdzał, że wszystko idzie zbyt wolno.

Na te zwyczajowe sto dni prezydent jednak nieco przyspieszył: powołany został zespół doradców, kancelaria ma już siedmiu ministrów, odbyła się pierwsza debata na temat samorządu terytorialnego, obejrzał wspólnie z Michelem Platinim Warszawę z lotu helikoptera, by ocenić stan przygotowań do Euro 2012 i dokładnie w sto dni po wyborze udał się w kolejną zagraniczną podróż, tym razem do Włoch i Watykanu. „Ugodowy, pragmatyczny, ale nowoczesny, arystokrata, dysydent, ale także doskonały gwarant stabilności instytucjonalnej, potrzebnej, by umocnić rolę środkowoeuropejskiego giganta, zdobytą przez Warszawę w erze Tuska” – komplementował prezydenta włoski dziennik „Corriere della Sera”. Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju?

Bronek jak Olek

We wrześniowych badaniach opinii publicznej prezydent cieszył się 66-proc. zaufaniem i prowadził w tym rankingu, co jest zupełnie niezłym kapitałem założycielskim, jeśli wziąć pod uwagę niezbyt udaną – delikatnie rzecz ujmując – kampanię.

Polityka 43.2010 (2779) z dnia 23.10.2010; Temat tygodnia; s. 14
Reklama