Sąd Okręgowy w Elblągu, 30 września 2010 r. Dwóch ratowników medycznych popycha szpitalne łóżko na salę rozpraw. Pod kołdrą w czerwone maki leży oskarżony, z długą siwą brodą. W rodzinnych Kisielicach Jan R. pseudonim Kulawy, rocznik 1953, zapisał się tym, że jako radny swoje diety przekazywał biednym. Podobno wspierał też dom dziecka i Kościół. Znaczną część życia spędził na wózku inwalidzkim. Choć oficjalnie utrzymywał się z niewielkiej renty, był człowiekiem zamożnym. Po aresztowaniu w 2003 r. pisano, że miał dwie twarze: społecznika i bezwzględnego przestępcy.
Akt oskarżenia, który wpłynął do sądu w 2006 r., oprócz Jana R. objął jeszcze 15 osób, w tym jego żonę i kilku krewnych. Według prokuratora R., mimo niepełnosprawności, był szefem grupy przestępczej o charakterze zbrojnym. Zajmowała się ona przemytem narkotyków, m.in. tzw. tabletek gwałtu, papierosów oraz alkoholu, rozbojami, wyłudzaniem odszkodowań. Na otoczonej murem posesji Jana R. znaleziono nielegalną broń i materiał wybuchowy.
Ale najpoważniejszy zarzut postawiony Kulawemu to kierowanie zabójstwem dwóch biznesmenów ze Szczecina. Po mężczyznach ślad zaginął. Nie wiadomo dokładnie ani w jaki sposób zostali zabici, ani co się stało ze zwłokami. Ten wątek procesu ma charakter poszlakowy. R. nie przyznaje się do niczego. Twierdzi, że mężczyźni żyją, tylko chcieli się skutecznie schować przed wymiarem sprawiedliwości, pozorując własną śmierć jego kosztem.
Oskarżony pochrapuje
Proces toczy się od czterech lat. Nad głową Jana R. umieszczono mikrofon, obok głośnik, żeby lepiej słyszał. Jan R. i Elżbieta, jego żona, odpowiadająca z wolnej stopy, złożyli wniosek, by podczas rozprawy odczytać wszystkie protokoły i dokumenty zgromadzone przez prokuratora. Sędzia Dorota Zientara, rzeczniczka prasowa elbląskiego sądu, zapewnia, że zarówno sąd, jak i państwo R.