Jeśli nie ma wielkich ludzi, to czasy są mikre, szare i smutne jak kopalnia cynku. I takie właśnie czasy nastały. Jedna Polska została wyróżniona główną nagrodą – u nas czasy są wielkie, bo mamy wielkiego człowieka i wielkiego polityka w jednym. To znaczy on uważa, że nim jest, a my – i tu są pies z kotem pogrzebani – my go utwierdzamy w tym przekonaniu codziennym zainteresowaniem. Słuchamy z uwagą – choć prawie zawsze podszytą irytacją – jego rad, wniosków, rozkazów, zaleceń i czego tylko dusza zapragnie, bo kaszanka umysłowa tego faceta jest wielka jak wydarzenia, które próbuje generować.
Aż się nie chce wierzyć, że w najpoważniejszych mediach serio rozpatruje się tezy, że samolot nawet lecąc lasem bez skrzydeł powinien wylądować. Słuchamy też rad i wskazówek topograficznych, gdzie jest Polska i prawdziwi Polacy. Facet żąda i zarządza, manipuluje i manifestuje, gospodarczo przyspiesza i politycznie zwalnia prezydentów, premierów, ministrów. Zdejmuje z anteny programy telewizyjne, zamyka redakcje, wprowadza cenzurę Internetu. Jeśli pisząc to wszystko trochę naginam lub zmieniam fakty, to – jak powiada Ziobro o Kaczyńskim – najważniejsze, że tak jak on oddaję istotę sprawy. Polsce grozi niebezpieczeństwo kolejnych politycznych mordów – mówi prezes PiS. I dlatego widocznie nie może zasiadać w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, bo zapewne jest to rada zdradziecka i antypolska, a on umie radzić tylko uczciwie i patriotycznie.
I tak trwa ta eskalacja idiotyzmów, a my, niestety, coraz posłuszniej, ale jednak dajemy się zwariować.