Jedną z pierwszych decyzji ministra Jacka Michałowskiego, szefa kancelarii prezydenta Komorowskiego, był wniosek o podwojenie nakładów na odznaczenia. Powód banalny. W magazynach zaczynało brakować medali. Hojność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w odznaczaniu przerosła nawet budżetowe plany jego współpracowników. Nieżyjący szef kancelarii Władysław Stasiak musiał podnosić budżet na ten cel jeszcze w trakcie roku budżetowego. Wnioskował o 1,5 mln zł ekstra.
W 2010 r. na ordery i odznaczenia kancelaria planuje wydać okrągłe 10 mln zł (same ozdobne futerały do orderów będą kosztowały 2 mln zł). Do kwoty tej nie ma się co przywiązywać, bo w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego ustanowiono dwa nowe ordery i 10 odznaczeń: Order Krzyża Wojskowego, Krzyż Wojskowy, Wojskowy Krzyż Zasługi z Mieczami, Morski Krzyż Zasługi z Mieczami, Lotniczy Krzyż Zasługi z Mieczami, Wojskowy Krzyż Zasługi, Morski Krzyż Zasługi, Lotniczy Krzyż Zasługi, Medal za Długoletnią Służbę, Gwiazdę (Iraku, Afganistanu, Konga, Czadu, Morza Śródziemnego), Order Krzyża Niepodległości i Krzyż Wolności i Solidarności.
Sama Gwiazda Afganistanu z ustawowego automatu generuje co roku 5 tys. osób do odznaczenia. O ile Krzyże Wojskowe za bohaterskie czyny na misjach bronią się, o tyle nadanie Gwiazdom rangi odznaczeń państwowych było elementem gry politycznej. Prezydent, który zabiegał o poparcie wojska, chciał mieć możliwość osobistego dekorowania żołnierzy.
Z myśli przyświecającej ustawie o orderach i odznaczeniach z 1992 r. niewiele już zostało. – Świadomie ograniczyliśmy wówczas liczbę odznaczeń, żeby nadać im odpowiednią rangę i prestiż. Wykreśliliśmy te licznikowe, nadawane co jakiś czas, oraz te, które przyznawano miastom bądź społecznościom, bo to było wbrew naszej tradycji historycznej – wspomina Wiesław Chrzanowski, jeden z twórców ustawy.