Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Katastrofa smoleńska: polskie zastrzeżenia do raportu

Wrak polskiego tupolewa złożony na płycie lotniska Siewiernyj Wrak polskiego tupolewa złożony na płycie lotniska Siewiernyj Międzypaństwowy Komitet Lotniczy / PAP
O polskich uwagach do rosyjskiego raportu na temat katastrofy pod Smoleńskiem oficjalnie wiadomo tylko tyle, że zmieściły się na 150 stronach. Mimo to nietrudno się domyśleć, co na nich zapisano.

- Rosjanie nie dopełnili pewnych rzeczy. Chodzi o decyzje związane z pozwoleniem na lądowanie – mówił niedawno TVN 24 Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który reprezentuje Polskę przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), wyjaśniającym przyczyny katastrofy z 10 kwietnia. Komitet opracował już projekt raportu końcowego, który zgodnie z konwencją chicagowską, przed ostatecznym zatwierdzeniem przesłał polskiemu rządowi do zaopiniowania.

Ponad 200–stronicowy dokument jest tajny. Wiemy, że zawiera 72 wnioski dotyczące przyczyn katastrofy. Znalazły się w nim także m.in. sprawozdania z badań szczątków samolotu, rejestratorów zainstalowanych w samolocie i na wieży kontrolnej, rezultaty eksperymentów na symulatorach oraz ocena działań załogi Tupolewa i kontrolerów z lotniska w Smoleńsku, przeprowadzona przez biegłych z zakresu psychologii, lotnictwa i kontroli ruchu powietrznego.

- Jeśli strona rosyjska zatrzyma się na tym poziomie ocen, jakie sformułowała, ten raport będzie dla nas nie do przyjęcia. Zgadzając się z wieloma konkluzjami czy efektami badań, widzimy jednocześnie próbę jednostronnego interpretowania faktów. Rosjanie nie są skłonni opisać tego zakresu odpowiedzialności, jaka jest po ich stronie stwierdził Donald Tusk w wywiadzie, który "Polityka" opublikuje w najnowszym numerze. Co ma na myśli premier? O tajnym dokumencie można na razie tylko spekulować. Ale krąg osób, które widziały raport i redagowały naszą odpowiedź, jest na tyle duży, że nieoficjalne rozmowy z nimi pozwalają - jeśli nawet nie złożyć tę układankę w całość - to przynajmniej podjąć próbę rekonstrukcji.

Przede wszystkim - nietrudno dojść do wniosku, że MAK zrzucił całą winę na stronę polską.

Reklama