Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nauczyłem się czekać

Wywiad: Janina Paradowska pyta premiera Donalda Tuska

Donald Tusk w premierowskich pomieszczeniach swej kancelarii Donald Tusk w premierowskich pomieszczeniach swej kancelarii Leszek Zych / Polityka
Donald Tusk o życiu wewnętrznym premiera i dojrzewaniu, o cenie władzy, traumie smoleńskiej i zmaganiu się z zarzutami o krwi na rękach, trudnym nadchodzącym roku wyborów oraz unijnej prezydencji.
Premier podczas rozmowy z „Polityką”Leszek Zych/Polityka Premier podczas rozmowy z „Polityką”

Janina Paradowska: – Kończy się wyjątkowy rok w polskiej polityce. Rok dramatów, klęsk i ciężkich doświadczeń politycznych. Marzy pan, aby wreszcie minął?

Donald Tusk: – Takiego roku nikt nie życzyłby największemu wrogowi. Pewnie na dziesięciolecia będzie to rok smoleńskiej katastrofy, a także wielkich powodzi i europejskiego kryzysu, dotykającego również nas. Wydarzenia te postawiły zarazem wyzwania najwyższej miary, powodując, że polityka nabrała głębszego sensu. Wyszliśmy z tej dramatycznej sytuacji silniejsi.

A co ten rok zmienił w polskiej polityce?

Potwierdził, nawet w trochę szyderczy wobec mnie sposób, jak małą wagę mają nawet najbardziej precyzyjne plany. Politycznie zaczął się dla mnie od decyzji, że nie kandyduję w wyborach prezydenckich. Jednym z motywów tej decyzji była próba uchronienia rządu i moich działań jako premiera od bieżącej polityki, poddanej logice wyborów. Założyłem, że rezygnacja z kandydowania umożliwi mi spokojniejsze prowadzenie wielu skomplikowanych spraw, w tym relacji polsko-rosyjskich, także w kontekście Katynia. Katastrofa smoleńska wszystko zmieniła. Okazało się, że bezsensownie brzmią rozważania wielu komentatorów, wedle których Polska jest zanurzona w tak zwanej postpolityce, a politycy uciekają od prawdziwych decyzji w stronę spektaklu. Te równie efektowne, co niemądre prognozy legły w gruzach. Smoleńsk był twardym sygnałem, że tradycyjna polityka, nasycona historią i wręcz antycznym dramatem, nie da nam nigdy odpocząć.

Są takie momenty, kiedy do człowieka dociera nagle cała prawda o tragedii, o jej rozmiarach. Kiedy miał pan taki moment?

Chyba po raz pierwszy poczułem to, kiedy minister Sikorski – a był to jego trzeci telefon do mnie o katastrofie, a więc było to zapewne ok.

Polityka 52.2010 (2788) z dnia 25.12.2010; Rozmowa na Święta; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Nauczyłem się czekać"
Reklama