Ta nadzieja bierze się głównie stąd, że wśród kandydatów do dziewięcioosobowej Rady nie ma tym razem „jastrzębi””, którzy do tej pory nadawali ton pracom IPN i odpowiadali za jego upolitycznienie. Jest prawie pewne, że po wyborze nowych władz IPN upadnie ostatni bastion PiS na szczytach władzy w Polsce.
W sumie parlament ma wybrać siedmiu członków tej nowej „rady nadzorczej” IPN (Sejm pięciu, Senat dwóch). Skład uzupełnią dwa nazwiska wskazane przez prezydenta. Co istotne, po powołaniu Rada IPN ma wskazać kandydata na prezesa Instytutu - następcę Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Fachowcy z centrum
Dwa nazwiska członków Rady już znamy. W czwartek senatorowie wskazali historyków Grzegorza Motykę (specjalizuje się w relacjach polsko – ukraińskich) oraz Bolesława Orłowskiego (historyk nauki). Ich kandydatury zaproponowało Kolegium Elektorów. To nowe ciało, przewidziane przez zmienioną ustawę o IPN (przyjętą już za rządów Donalda Tuska). Kolegium Elektorów to 27-osobowe gremium złożone z przedstawicieli polskich uczelni. W ostatnich tygodniach wskazali oni kandydatów do Rady Instytutu, spośród których wybierać będzie teraz parlament. Co ważne, na liście kandydatów znaleźli się wyłącznie historycy, w stopniach profesora bądź doktora habilitowanego. Do tej pory nie było to normą. Dlatego w „starym” Kolegium IPN zasiadają dziś m.in. socjolog wsi, inżynier–elektronik, historyk-bibliotekarz oraz polonista.
Pierwotnie głosowanie w Sejmie miało się odbyć w piątek 4 marca, ale ostatecznie wybory przeniesiono na następne posiedzenie (16 – 18 marca).