NIK ocenił pozytywnie „realizację Programu modernizacji (…) oraz skalę zmian w obszarze wsparcia logistycznego Policji i podjęty wysiłek przez kolejnych ministrów SWiA oraz kierownictwo Policji w tym zakresie. Otrzymane środki z Programu modernizacji umożliwiły istotne unowocześnienie wyposażenia i sprzętu użytkowanego przez Policję, a przede wszystkim powstrzymały ich postępującą dekapitalizację”.
Ale jednocześnie tę samą realizację, skalę zmian i wysiłek kierownictwa kontrolerzy wystawili pod pręgierz i wychłostali niemiłosiernie. Dostało się głównie policyjnej centrali, bo nierzetelnie planowała zakupy i niegospodarnie wydawała potężne pieniądze. Lista zarzutów jest długa. M.in. za prawie 8 mln zł kupiono sprzęt komputerowy, ale zapomniano o oprogramowaniu, zrezygnowano z przeprowadzenia przetargu i pomijając ustawę o zamówieniach publicznych, wybrano kontrahenta. Do przetargu na kurtki, spodnie, buty i czapki służbowe dopuszczono konsorcjum, którego przedstawiciel pomagał wcześniej w ustalaniu warunków przetargu. Nie czas i nie miejsce, aby przytaczać teraz wszystkie błędy, a może nawet machlojki opisane w raporcie NIK.
Skala nieprawidłowości wyłapanych przez inspektorów jest na tyle duża, że chciałoby się zakrzyknąć: „Policja, łapać złodzieja!” Ale, kogo wzywać w sytuacji, gdy w roli podejrzanego występuje policja właśnie? Najdziwniejsze w raporcie NIK jest nie tylko to, że najpierw chwali, a potem gani, ale również to, że chociaż przy innych kontrolach często kieruje do prokuratury wnioski o ściganie ujawnionych przestępstw, tym razem jest wstrzemięźliwa. Zapowiedziała jedynie skierowanie dwóch wniosków do Sejmu (o zbadanie przypadków łamania dyscypliny finansowej przez policję).