Polska chce na to zwrócić szczególną uwagę, bo dziś zwalczanie chorób mózgu pochłania jedną trzecią wszystkich wydatków na leczenie. To jest więcej niż wydatki na leczenie nowotworów i chorób układu krążenia razem wziętych. Prawda, że to szokująca informacja? Musimy się wziąć za nasze polskie głowy, ale nie po to, by je sobie w sporach wzajemnie tłuc i urywać, ale po to, by je w miarę sił i środków uspokoić, wyleczyć, a potem już z trochę zdrowszymi mózgami siąść i porozmawiać. Nie wiem, czy nie za późno się za te nasze łby bierzemy i za to, co tam w nich tkwi, bo codzienność pokazuje, że zalew bezmyślności chwilami osiąga już u nas rozmiary potopu.
W telewizji wiadomości z tragicznej akcji ratunkowej na jeziorze. Dwójka młodych żeglarzy uwięziona w wywróconym jachcie czekała na ratunek. Ratunek przybył w porę, tylko tak rozpaczliwie nieudolny i nieskuteczny, że aż strach o tym pisać. Zamiast wydobyć ludzi spod jachtu, strażacy rozpoczęli holowanie wywróconej łodzi do brzegu i w asyście ratujących ich strażaków młodzi ludzie potonęli. Okropne jest to, że obecni przy wypadku przypadkowi płetwonurkowie pospieszyli z pomocą, ale zabroniono im jakiejkolwiek interwencji, bo strażacy ponoć „panowali nad sytuacją”. Wstrząsająca była wypowiedź zastępcy komendanta miejscowej straży pożarnej, że „my nie wiedzieliśmy wtedy, że taki stan konieczności będzie konieczny do wdrożenia. Cóż, kolejna niepotrzebna śmierć”.
Ten w kółko powtarzany idiotyzm o „niepotrzebnej śmierci” wszedł już na trwałe do skarbnicy myśli ludzkiej.