Akcję ABW - która na polecenie prokuratury przeszukała i zabezpieczyła komputery w domu autora strony internetowej - powszechnie potępiono. Mimo, iż na stronie między innymi można było sobie postrzelać do prezydenckiej pary, trwał medialno – polityczny wyścig, kto szybciej i mocniej potępi. I to zanim wyjaśniło się, co na tej stronie tak naprawdę było.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka zażądała nawet, aby ustalić, kto wydał Agencji polecenie i wyciągnąć konsekwencje. Trwa też wyścig do zmiany prawa, tak aby prezydent nie był objęty żadną szczególną ochroną. Na dodatek, nie wiedzieć czemu, pojawiła się od razu kwestia słynnego paragrafu 212, dzięki któremu można dziennikarzy karać więzieniem. I oczywiście politycy chcą go natychmiast zmieniać, chociaż niedawno mieli okazję, by to zrobić i nie zrobili. I tak oto internetowy „żartowniś” stał się męczennikiem w walce o wolność słowa.
Mało kto już zauważa, że jest to obrona coraz groźniejszego chamstwa. W obronie tego chamstwa coraz powszechniejszy staje się postulat likwidacji art. 135, chroniącego godność urzędu prezydenta Ten przepis przecież nie wziął się z niczego, ale ma swoją jeszcze przedwojenną tradycję, będącą pokłosiem zabójstwa prezydenta Narutowicza.
Ta strona, i awantura wokół niej, mogą być przedsmakiem tego, co czeka nas w kampanii wyborczej. Partiom - a strona „antykomor” natychmiast znalazła swoich gorliwych obrońców w kręgu posłów PiS, którzy wcześniej bardzo przecież troszczyli się o godność poprzedniego prezydenta, a po zabójstwie w biurze poselskim PiS w Łodzi nawoływali ABW do skuteczności, bo „państwo nie działa” - zmniejsza się ilość metod, dzięki którym można dotrzeć do wyborcy.