Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nazwa coś znaczy

Cudzoziemcy dziwują się wielce polskiej polityce. Dziwnymi lustracjami, wojnami krzyżowymi, permanentną nekrofilią, snami o potędze… O cokolwiek chcieliby się racjonalnie zaczepić, gałąź się urywa i spadają w głębiny niezrozumienia. Zaczyna się to już na elementarnym poziomie nazw naszych partii politycznych.

Jeżeli przedstawiciel PJN (Polska Jest Najważniejsza) mówi na przykład, że „najważniejsza jest rodzina” albo „najważniejsze jest życie ludzkie”, popada w contradictio in terminis. Jeżeli bowiem jedna rzecz jest najważniejsza, to inne są siłą rzeczy mniej ważne. Wolno oczywiście mnożyć rzeczy najwyższej wagi. Mógłbym na przykład stwierdzić, że dla mnie najważniejsze są: Basia, święty spokój, synkowie, przyjaciele i Wisła Kraków. Umieszczam wtedy więcej absolutów na szczycie, co nie zmieni faktu, że w takim razie inne rzeczy mają już dla mnie nie aż takie znaczenie. Tyle na poziomie elementarnej logiki. Jeżeli Polska, to już nie rodzina, życie ludzkie od poczęcia czy po poczęciu, Bóg, honor i inne tym podobne. Dla PJN najważniejsza jest z definicji Polska. Kropka.

Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna zatytułowali swoją książkę o Polakach pomagających Żydom podczas okupacji: „Ten jest z ojczyzny mojej”. Jest to cytat z wiersza Antoniego Słonimskiego:

„Ten, co o własnym kraju zapomina

Na wieść, jak krwią opływa

naród czeski,

Bratem się czuje Jugosłowianina,

Norwegiem, kiedy cierpi lud norweski.

Z matką żydowską nad pobite syny

Schyla się, ręce załamując żalem,

Gdy Moskal pada

– czuje się Moskalem, (…)

Ten jest z ojczyzny mojej.

Jest człowiekiem”.

Człowieczeństwo jednak, jak z samej formuły wynika, nie jest dla PJN najważniejsze.

Polityka 25.2011 (2812) z dnia 14.06.2011; Felietony; s. 110
Reklama