Zaoszczędzi w ten sposób dwa tygodnie październikowej kampanii, która przypadałaby na gorący, powakacyjny okres naszego przewodnictwa w Unii Europejskiej.
Pewnym zaskoczeniem jest fakt, że prezydent, chociaż wielokrotnie deklarował się jako zwolennik wyborów dwudniowych, mogących choćby nieznacznie zwiększyć frekwencję, decyduje się na jednodniowe głosowanie. Wątpliwości natury konstytucyjnej są wątłe, ale jednak są. I Bronisław Komorowski - nie pierwszy raz - pokazuje, że w sprawie przestrzegania ustawy zasadniczej postępuje z rozwagą. Właśnie niedawno Trybunał Konstytucyjny przyznał mu rację w sprawie zaplanowanych przez rząd zwolnień w administracji, dwudniowe wybory też znalazłyby się przed Trybunałem (taką zapowiedź wielokrotnie składała opozycja, zwłaszcza PiS).
Być może informacja prezydenta o terminie wyborów (oficjalne ich ogłoszenie nastąpi z początkiem sierpnia) i jednodniowym głosowaniu ma też związek ze wzbierającą falą kontestacji wyniku przyszłych wyborów. To głównie „zasługa” PiS. Partia ta wręcz wyspecjalizowała się w twierdzeniach, że wybory z pewnością zostaną sfałszowane. Nie mając zresztą żadnych dowodów twierdzi również, że sfałszowane zostały wybory samorządowe, bo było dużo głosów nieważnych. Jest to tłumaczenie o tyle kuriozalne, że w czasie rządów PiS w analogicznych wyborach głosów nieważnych było jeszcze więcej. Czyżby więc ta partia je fałszowała i już wie, jak to się robi?
Teraz trwoga o prawidłowy wynik wyborów przybiera znamiona histerii. Pod przewodnictwem posła Marka Suskiego tworzony jest specjalny Korpus Ochrony Wyborów, co brzmi jak powoływanie jednostki prawie zmilitaryzowanej.