Jurgis Jurkevičius tłumaczy dziennikarzom, że jako pełnomocnik rządu na okręg wileński jest po to, by pilnować porządku. Porządek zaś nakazuje, by nie zaśmiecać przestrzeni publicznej polskimi literami typu: „W”, „Ł”, „Ż”, które nie występują w alfabecie litewskim. Dlatego Jurkevičius w najgorszym pod tym względem rejonie wileńskim ma pełne ręce roboty, ale też dużo sukcesów. To właśnie on wytropił, że aż w 8 podwileńskich miejscowościach, zamieszkiwanych przez mniejszość etniczną, wiszą dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic, co jest niezgodne z ustawą o języku państwowym.
Pordzewiałe tablice
Edyta Maksymowicz, dziennikarka z Wilna, mówi, że stosunki Polaków z litewską administracją nigdy nie były dobre, a zaostrzają się zwykle, gdy do władzy dochodzi narodowa prawica. Od trzech lat Litwą rządzą konserwatyści i mniej więcej od tego czasu toczy się spór o polskie tabliczki.
W Ejszyszkach sprawę tę uregulowano ponad 20 lat temu. Gdy rozsypywał się Związek Radziecki, powieszono trójjęzyczne tablice: rosyjsko-litewsko-polskie. Choć pordzewiały, wiszą jeszcze na kilku drewnianych chałupach. Wraz z odzyskaniem niepodległości przez Litwę zamieniono tablice na dwujęzyczne, litewsko-polskie.
Trzy lata temu rządowej administracji dwujęzyczne napisy zaczęły przeszkadzać. Do akcji wkroczył Jurkevičius i zażądał od samorządów, w których są głównie Polacy, by usunęły tabliczki.
Gdy Jurkevičius nic nie wskórał, z odsieczą przyszła inspekcja języka państwowego – skrzyżowanie cenzury z językowym sanepidem. Inspektorzy IJP tropią lingwistyczne zarazki, rozsiewane przez mniejszości na całej Litwie.