Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W szyku i w panice

Znamy listy kandydatów do parlamentu

Od dziś aż do wyborów Janina Paradowska będzie komentować przebieg kampanii.

Wszystko jest już jasne: największe partie zamknęły listy wyborcze do parlamentu. Jako ostatnie pokazało kandydatów Prawo i Sprawiedliwość. Można powiedzieć, że najefektowniej tworzyła listy PO (transfery!), najspokojniej PSL, być może najskuteczniej – PiS, a zupełnie niezrozumiale SLD.

Listy PiS (liderów zaprezentowano w sobotę we Wrocławiu) nie zaskakują. Potwierdziły się wcześniejsze informacje, że dobre pozycje uzyskali najbardziej prezesowi wierni; że nieco obniżano szansę tych, którzy kiedyś zbłądzili, ale karnie wrócili na łono matki partii; że sporą grupę będą stanowić współpracownicy Lecha Kaczyńskiego oraz bardzo wyraziści przedstawiciele IV RP zarówno z CBA (z Mariuszem Kamińskim na czele), jak i innych służb specjalnych oraz prokuratury. Wzmocniony też nieco został „pion inteligencki” o grupę kilku naukowców, np. prof. Józefinę Hrynkiewicz.

Niewątpliwie jest to merytorycznie drużyna lepsza od obecnej, ale przede wszystkim jest połączona tą samą smoleńską emocją (przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy stanowią znaczącą reprezentację, a Antoni Macierewicz jest gwiazdą kolejnych konwencji), tą samą oceną obecnych polskich spraw (nieudolny, niekompetentny rząd) i polityki zagranicznej (zdrada, zginanie kolan przed Rosjanami). Taki wizerunek Polski rządzonej przez koalicję PO-PSL będzie więc rozgrywany w kampanii, on ma być spoiwem dla wyborców. Gra jest cyniczna, ale czy będzie skuteczna?

Prawo do debat Tusk uzyska, jak się rozliczy z czterech lat, bo to nie jest tak, że wszystko można zresetować i na nowo usiąść do debaty” – tę złotą myśl wygłosił poseł Mariusz Błaszczak (lider listy podwarszawskiej) po tygodniowym jałowym debatowaniu o debacie, do której PiS wyraźnie się nie spieszy. Trudno się temu dziwić, gdy ciągle żywa jest pamięć o przegranych debatach Kaczyńskiego i obawa przed brakiem kompetencji własnego zaplecza.

Jest, co prawda, młode pokolenie, którego najbardziej wyrazistym przedstawicielem stał się rzecznik partii Adam Hofman (w ostatnich dniach zasłynął charakterystyką ludowców jako chłopstwa, które przyszło do miast i zdziczało). Hofman jest pragmatyczny, bezwzględny i bezczelny. I jest za to nagradzany. Harcerz Jan Dziedziczak, jeszcze niedawno prawa ręka prezesa Kaczyńskiego, dostał odległe miejsce na liście. W ekipie PiS nie ma jednak wyrazistych ekspertów gospodarczych – po wpadce kompetencyjnej Beaty Szydło trzeba było wzywać na pomoc Zytę Gilowską – są za to wyraziści eksperci od ścigania, prowokacji, tworzenia i podtrzymywania teorii spiskowych i od bezwzględnego politycznego boju. To jest rzeczywiście drużyna ciężkozbrojna.

Jeśli Grzegorz Napieralski listy SLD układał tak, aby nie wyrosła mu żadna konkurencja i by mieć zespół posłuszny w przypadku powyborczych manewrów, na przykład koalicji z PiS, to powinien już zacząć się bać. Nie tylko o słaby wynik (sondaże ciągle bezlitosne), ale przede wszystkim o to, że jego marzenia o rządzeniu, nawet jeśli formalnie w jakąś koalicję wejdzie, będą ułudą. PiS jest zbyt trudnym przeciwnikiem, a Napieralski narobił sobie dodatkowych wrogów. Zawiódł wpływowe Stowarzyszenie Ordynacka, Włodzimierzowi Czarzastemu nie dał miejsca na liście, wiceprezesa Ordynackiej Sergiusza Najara do kandydowania zniechęcił lokalny aparat zajęty troską o własne posady.

Widać, że u progu tej prawdziwej kampanii Sojusz się miota: albo podąża w ślad za PiS, deklamując na niezliczonych konferencjach o leniwym rządzie, albo próbuje napinać muskuły, wołając, że gra w ekstraklasie. Ale w głosie panikę już słychać. Nagle zaczęto nawet rozsiewać pogłoski, że niedługo Aleksander Kwaśniewski wesprze SLD, chociaż jeszcze niedawno były prezydent nie był nawet na ważne konwencje zapraszany, a jego propozycje kadrowe lekceważono.

Listy już są i teraz zacznie się etap bardzo ciekawy – wewnętrznej walki na partyjnych listach. Od dawna wiadomo, że prawdziwa kampania nie polega na tym, że Tusk podebatuje z Kaczyńskim, ale na tym, aby pokonać kontrkandydatów z własnej listy.

Polityka 36.2011 (2823) z dnia 31.08.2011; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "W szyku i w panice"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną