Kamiński wygrał jednym głosem. Prezes Instytutu zaprzecza, że próbował sobie kupić przychylność części Rady. Tłumaczy, że decyzja o podpisaniu umów z dwoma profesorami zasiadającymi w Radzie IPN była rutynowa i wiązała się z kontynuacją realizowanych przez nich projektów. Choć zawarto je w trakcie trwania konkursu, nie miały żadnego związku z wyborami prezesa. – Dlaczego więc zdecydował się zawrzeć te umowy właśnie wtedy, gdy ubiegał się o stanowisko prezesa IPN? Czy nie można było kilka dni zaczekać? – zastanawia się jeden z pracowników Instytutu.
Rada ogłosiła konkurs 21 kwietnia. 5 maja Łukasz Kamiński, wówczas dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, podjął decyzję, by z dwoma członkami Rady: prof. Tadeuszem Wolszą i prof. Andrzejem Chojnowskim, podpisać umowy na koordynowanie prac zespołów badawczych. Za wykonanie tego zadania obaj profesorowie mieli otrzymać po 10 tys. zł – sumę jak na standardy IPN dużą (autor zewnętrzny za napisanie książki otrzymuje ok. 2,5 tys. zł).
Łukasz Kamiński zapewnia, że nie zamierzał wpływać w ten sposób na decyzję profesorów, bo nie wiedział, czy w ogóle wystartuje: „Wniosek o zawarcie umów został wystawiony przed podjęciem tej decyzji i złożeniem stosownej oferty w konkursie”. Jednak o kandydaturze Kamińskiego mówiono już na początku maja. A 5 maja prawicowy portal wpolityce.pl wymieniał go jako jednego z faworytów. Autor notatki podał nawet nazwiska popierających go członków Rady (był wśród nich prof. Chojnowski, zaś nie popierał go prof. Wolsza) i przewidywał, że w walce o prezesurę liczyć się będzie każdy głos.