W filmie reklamującym Honkery, kiedyś produkowane pod nazwą Tarpan, lektor z rozbrajającą szczerością mówi: „Spartańskie wyposażenie w trudnym terenie okazuje się atutem. Zwyczajnie nie ma się co zepsuć”. Potwierdza to dokumentacja samochodów kupionych dla wojska. Użytkownik Honkera może zapomnieć o jakichkolwiek udogodnieniach. Zdaniem Adama Kołodziejczyka, dziennikarza piszącego o motoryzacji, użytkownik powinien również zapomnieć o wszystkim, z czym na co dzień spotyka się posiadacz współczesnego samochodu.
Wojsko do Honkera podeszło jednak z dużą wyrozumiałością. W zeszłym roku kupiono 60 tych samochodów. W tym dokupiono kolejne 45, płacąc 140 tys. zł za sztukę. W sumie w ciągu ostatnich dwóch lat na Honkery wydano prawie 15 mln zł. – Nie znam nikogo, kto zapłaciłby za to auto taką sumę. Za te pieniądze można kupić nowoczesny samochód, który dałby żołnierzom większy komfort i bezpieczeństwo, a armii większe oszczędności na kosztach eksploatacji – mówi Mateusz Multarzyński, dziennikarz „Nowej Techniki Wojskowej”.
Jak to się stało, że Honkery znów zaczęły trafiać do polskiej armii, to zagadka. Tym bardziej że po upadku zakładu wydawało się, że Honker odszedł już w motoryzacyjne zaświaty. Jednak nowy właściciel, firma DZT, nie tylko ożywił samochód, ale i lokalnych polityków. Przez cały 2009 r. Ministerstwo Obrony Narodowej było pod obstrzałem posłów z województwa lubelskiego, gdzie powstają Honkery. Na interpelacje odpowiadano, że wojsko ma ich pod dostatkiem, a na przyszłość armia poszukuje samochodu bardziej zaawansowanego.