Głosy zostały policzone...
Głosy zostały policzone... Po wyborach, przed wyborem
Szczerze gratulujemy! Apelowaliśmy do wyborców, aby w niedzielę 9 października nie kierowali się tylko przebiegiem samej kampanii – bo w wykonaniu Platformy Obywatelskiej była ona taka sobie – ale własnym doświadczeniem i rozsądkiem. I tak się chyba stało: Polacy nie dali się przekonać, że kraj znajduje się w stanie upadku, rządzony przez niekompetentną zbieraninę, zawsze gotową do zdrady narodowego interesu. Po tych wyborach zostajemy raczej z pytaniem: jak to jest możliwe, że w jednym z najlepszych momentów polskiej historii aż 30 proc. wyborców niezachwianie wierzy, że Polska ginie?
Nie chciałbym wchodzić w buty polityków – wygranych i przegranych – którzy po wyborach rutynowo dziękują wyborcom, ale tym razem naprawdę możemy sobie pogratulować. Przekaz tych wyborów jest czytelny i twardy: większość tych, którzy w ogóle chcieli się politycznie wypowiedzieć, dobrze czuje się w swoim kraju. Ci, którzy na wybory nie poszli, też pośrednio dają do zrozumienia, że nic takiego się nie dzieje, żeby musieli wychodzić z domu. Przy całym krytycyzmie wobec rządzących – ujawnionym w szczegółach głosowania – Polacy nie chcą awantur, niedowarzonych eksperymentów, radykalnego języka, politycznych igrzysk.
Silny mandat wyborczy zobowiązuje przyszły rząd do tego, aby sprawy polskie nadal były prowadzone rozsądnie, pragmatycznie, bez ideologicznych zacietrzewień. Powtórka z koalicji PO-PSL ma wszystkie zalety i wady stabilnego, doświadczonego związku. Będzie rodziła frustracje swoim spokojem i niemrawością, ale też Donald Tusk w powyborczym wywiadzie dla POLITYKI (s. 8) wyraźnie daje do zrozumienia, że w nadchodzących niepewnych czasach sfera polityczna nie powinna generować dodatkowych napięć.
Polacy raz jeszcze potwierdzili, że są urodzonymi centrystami, którzy czasem kolebią się trochę na prawo lub na lewo.