Nad Kościołem w Polsce krąży widmo Palikota. Propisowska część Kościoła poszła w kampanii na wojnę z obozem Tuska. To on został obsadzony w roli wroga katolickiego państwa narodu polskiego. A tu zaskoczenie. Podwójne. Bo mimo zmasowanych ataków prawicy Tusk wygrał drugą kadencję, a do Sejmu weszła Palikotowa „zbieranina” z hasłem państwa świeckiego na sztandarach. Prawdziwe wyzwanie dla kościelno-państwowego status quo ma twarz Palikota, a nie Tuska.
To katastrofa dla środowiska kościelno-prawicowego. Stąd nerwowość i bezradność reakcji. Słychać ją w słowach bp. Kazimierza Ryczana na jubileuszu 15-lecia biura Radia Maryja przy parafii św. Józefa w Kielcach: „Kto by pomyślał, że Ruch Palikota oparty na negatywnych hasłach zdobędzie tylu zwolenników i że radio polskie i telewizja polska zrobią mu darmową reklamę. Bardzo mi wstyd”. W radiomaryjnym „Naszym Dzienniku” ks. Paweł Siedlanowski zrzuca odpowiedzialność za niespodziankę z Palikotem na liberalny przekaz medialny, ukazujący rzekomo Boga jako wroga wolności, a Kościół jako mroczny relikt średniowiecza, stojący w opozycji do świata.
Winne zatem są media i negatywne hasła. Wszystko, tylko nie przekaz kościelny. W tymże „Naszym Dzienniku” z palikotyzmem mierzy się inny duchowny, ks. dr Marek Drzewiecki. Z jednej strony przyznaje, że ok. 20 proc. wyborców poparło RP i SLD. Z drugiej pociesza, że to jednak zdecydowana mniejszość. Ale zaraz też dodaje, że ta mniejszość jest groźna, „gdyż w agresywny sposób promuje prymitywną wizję człowieka i pustkę aksjologiczną”.